piątek, 17 maja 2013

Mamą być


Mamą być…

Niedługo nasze święto, czas, kiedy pociechy składają nam życzenia, obdarowują prezentami  i traktują inaczej niż zwykle, wyjątkowo. Nigdy nie wyobrażałam sobie pełnienia innej roli w życiu, niż bycie matką. Zawsze marzyłam o dzieciach, najpierw tych cudzych, które jako nauczycielka, będę kształcić i wychowywać na dobrych i porządnych ludzi. Kiedy poznałam męża planowaliśmy zawsze przynajmniej czteroosobową gromadkę dzieciaków. Życie ułożyło mi się inaczej, niż to sobie wyobrażałam. Poprzestałam na dwójce, zdając sobie sprawę z tego, że dalsze starania o kolejne dziecko byłoby szaleństwem. Już sam Karolek i Sylwuś wymagają dużo uwagi i nieraz nie wyrabiamy z czasem, żeby zapewnić im odpowiednią terapię i opiekę. Nie czuję się z tego powodu gorsza od innych kobiet, ponieważ dla moich synów daję z siebie tyle, ile mogę. Kiedyś dla dzieci zapominałam nawet o sobie. Teraz wiem, że tak nie wolno. Jeśli ja nie będę szczęśliwa, nie będę również w stanie dać szczęścia moim dzieciom. Co mi daje to szczęście??? Zwykłe, proste rzeczy: życzliwe osoby wokół mnie, świadomość, że mam z kim porozmawiać, że zawsze ktoś mnie wysłucha i zrozumie, że jestem komuś potrzebna (jeśli jestem), a oprócz tego kilka innych drobiazgów: lubię gdzieś się wybrać z całą rodziną, ładnie się ubrać… i jeszcze uwielbiam robić zdjęcia, wszystkim, zarówno dzieciom jak i sobie. Krótko mówiąc do szczęścia dużo mi nie potrzeba, bo najwięcej daje mi go mąż i własne dzieci… i cudze też, bo zapomniałam jeszcze napisać, że uwielbiam swoją pracę, która jest dla mnie pasją. Dzieci są wspaniałe, kocham z nimi być, uczyć je i wychowywać. Są naszą przyszłością i to od nas zależy, jaka ta przyszłość będzie. Będąc mamą dziecka cierpiącego na autyzm, spotkałam się z wieloma opiniami na temat, jaka powinna być matka, która posiada niepełnosprawne dziecko. Najbardziej krzywdzącą była ta, że mając chore dziecko, powinno się zajmować tylko i wyłącznie nim. Są pewnie mamy, które w to wierzą i to jest przykre. Ja też pewnie bym uwierzyła gdyby nie grupy wsparcia i spotkania z psychologami, którzy tłukli nam zawsze do głowy: „To, że ma się chore dziecko, nie znaczy, że powinno się tylko siedzieć w domu i zajmować dzieckiem. Macie prawo gdzieś wyjść, ładnie się umalować i ubrać. Należy Wam się wszystko to, co rodzicom dzieci zdrowych. Macie też prawo do pracy, rozwijania swoich pasji i zainteresowań oraz do godnego życia”.  Szkoda, że jest dużo osób, które tego absolutnie nie rozumieją i najchętniej zamknęły by nas na cały dzień w domu, widząc jako smutne, załamane i zmęczone życiem osoby. Niektórzy ludzie cieszą się, jeśli komuś dzieje się krzywda i powodzi mu się gorzej niż im. Czują się przez to lepsi. Nie dajmy im tej satysfakcji, oni tylko na to czekają. Pewnej osobie nie podobało się kiedyś moje zdjęcie na facebooku, że w ogóle miałam czas je zrobić, zamiast zająć się w tym czasie mężem i dziećmi. Bulwersowało ją również to, że mam na sobie krótką czerwoną sukienkę, pewnie żeby gapili się na  mnie faceci. Oświadczam więc wszem i wobec, że zrobiłam je sobie dla własnej przyjemności, wolno mi przecież. Zajęło mi to aż 2 minuty i od razu „troskliwym” oświadczam, że dziecku w tym czasie nic się nie stało. Przeciwnie, miało czas dla siebie, by wyrzucić coś przez balkon, bo jak mama krok w krok za nim chodzi, to nie pozwala mu na tę odrobinę przyjemności. Co do moralności, to uważam, że jeśli ktoś jest porządnym człowiekiem, nie będzie doszukiwał się w czyimś zdjęciu, jak i podobnych, żadnych podtekstów. Dla zboczeńca każde zdjęcie będzie wyzywające i na to nie mamy zbytnio żadnego wpływu. Jedyne, co możemy zrobić, to po prostu się nie przejmować. Drogie Mamy pomimo tego, że los obdarował nas chorymi dziećmi, nie bójmy cieszyć się życiem. Korzystajmy z niego, ile się da, wszak mamy je tylko jedno. Wiem, że czasami nic nie cieszy i jest bardzo ciężko. W takich chwilach przypominają mi się słowa pewnego pana, pracującego jako psycholog w moim ośrodku przedszkolnym. Odwiedzał mnie rzadko, ale zawsze cierpliwie wysłuchiwał. Kiedy czasem nie chciało mi się żyć, wydawało się, że już gorzej być nie może, a za serce ściskał ogromny żal, dlaczego to wszystko spotyka moje dzieci, on pocieszając mnie z głębokim przekonaniem powtarzał „Agnieszko zobaczysz!!! Jeszcze kiedyś zaświeci dla Ciebie słońce”. To ciepło i dobroć, wypływające z jego słów, sprawiały, że wierzyłam w to słońce i wierzę nadal. Wiem, że ono zaświeci dla moich dzieci, jeśli nie tu i teraz, to kiedyś, w tym nowym lepszym życiu, gdzie nikt nie będzie chory, samotny, biedny i smutny, gdzie wszyscy będą radośni i szczęśliwi. Ja wierzę w to życie, wierzę w Boga, który czuwa nad moimi kochanymi aniołkami. Ta wiara dodaje mi ogromnej siły, która pomaga pokonywać wszelkie trudności i przeciwności losu. A jest ich, niestety, nie mało…  

„Kochane Mamy z okazji zbliżającego się naszego święta, Dnia Matki, całym sercem życzę, aby dla Was słońce świeciło jak najjaśniej i oświecało każdą nawet najciemniejszą dróżkę Waszego życia. Życzę wiele radości z życia, niech napełni Wasze serca i obdarzy Was szczęściem. Dużo wiary w lepsze jutro oraz zaufania do ludzi i świata. Wiele okazji do radosnych wzruszeń i dumy ze swoich wspaniałych pociech. Życzę także wiele siły, wytrwałości i cierpliwości w dążeniu do celu. I odrobinę szaleństwa w życiu, realizowania swoich marzeń, rozwijania pasji i zainteresowań, aby nie zwariować od tych ciągłych trosk i problemów. Pamiętajcie: życie mamy tylko jedno, więc przeżyjmy je jak najlepiej. Niech gości w nim stale miłość, prawda, dobro i piękno”.  

 Na zakończenie dla Was fragment tekstu, pewnie większości bardzo dobrze znany, ale warto go sobie czasami poczytać i przypomnieć…

„Wyjątkowa matka”

Czy zapytaliście się kiedyś siebie, w jaki sposób Pan Bóg wybiera matki upośledzonych dzieci?
     -Tej damy dziecko upośledzone.
     A na to ciekawski anioł:
     -Dlaczego właśnie tej, Panie? Jest taka szczęśliwa.
     – Właśnie tylko dlatego-mówi uśmiechnięty Bóg.-Czy mógłbym powierzyć upośledzone dziecko kobiecie, która nie wie czym jest radość? Było by to okrutne.
     -Ale czy będzie miała cierpliwość? -pytał anioł.
     -Nie chcę , aby miała nazbyt dużo cierpliwości, bo utonęła by w morzu łez, roztkliwiając się nad sobą i nad swoim bólem. A tak, jak jej tylko przejdzie szok i bunt, będzie potrafiła sobie ze wszystkim poradzić.
     -Panie wydaje mi się, że ta kobieta nie wierzy nawet w Ciebie.
     Bóg uśmiechnął się:
     -To nieważne. Mogę temu przeciwdziałać. Ta kobieta jest doskonała. Posiada w sobie właściwą ilość egoizmu-
     Anioł nie mógł uwierzyć swoim uszom.
     -Egoizmu? Czyżby egoizm był cnotą?
     Bóg przytaknął.
     -Jeśli nie będzie potrafiła od czasu do czasu rozłączyć się ze swoim synem, nie da sobie nigdy rady. Tak, taka właśnie ma być kobieta, którą, obdaruję dzieckiem dalekim od doskonałości. Kobieta, która teraz nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że kiedyś będą jej tego zazdrościć.
     Nigdy nie będzie pewna żadnego słowa. Nigdy nie będzie ufała żadnemu swemu krokowi. Ale, kiedy jej dziecko powie po raz pierwszy: „mamo”;, uświadomi sobie cud, którego doświadczyła. Widząc drzewo lub zachód słońca lub niewidome dziecko, będzie potrafiła bardziej niż ktokolwiek inny dostrzec moją moc.
     Pozwolę jej, aby widziała rzeczy tak, jak ja sam widzę ( ciemnotę, okrucieństwo, uprzedzenia), i pomogę jej, aby potrafiła wzbić się ponad nie. Nigdy nie będzie samotna. Będę przy niej w każdej minucie jej życia, bo to ona w tak troskliwy sposób wykonuje swoją pracę, jakby była wciąż przy mnie.
     – A święty patron?- zapytał anioł, trzymając zawieszone w powietrzu gotowe do pisania pióro.
     Bóg uśmiechnął się.
 – Wystarczy jej lustro.
Erma Bombeck w B. Ferrero „Kółka na wodzie”