Pierwsze wesele…
… i
twardy orzech do zgryzienia, co zrobić z Karolkiem, który nigdy dotąd nie
uczestniczył w takiej imprezie? Rozważyliśmy różne opcje. Pierwsza to
pozostawienie go w domu. Wynikało to głównie z obawy, czy Karol nie przestraszy
się tłumu ludzi, orkiestry i głośnej muzyki. Z drugiej jednak strony, jeśli nie
sprawi mu to żadnego kłopotu, szkoda przecież zostawiać dziecko w domu, tym
bardziej, że Sylwek idzie. Serce pękło by mi z żalu, że nie traktuję obu synów
jednakowo. Poza tym, za radą terapeutów, staramy się nie trzymać go z dala od
ludzi, tylko integrować ze zdrowymi, żeby się nie bał, ale przyzwyczajał do
wszystkiego. Tak też postanowiliśmy zrobić, mimo wszystko spróbować zabrać go
na jego pierwsze w życiu wesele. Wesele to było dla nas wyjątkowe, a to ze
względu na pana młodego, wujka Arka, który pełni ważną rolę w życiu naszego
małego autysty. Wujek Arek z zawodu jest fryzjerem, najlepszym i jedynym dla
Karola. Zawsze ścina mu włosy, kiedy inni tego odmawiają, boją się, albo po
prostu nie chcą „użerać się” z chorym dzieckiem. Wujek Arek przyjeżdża ilekroć
go o to poprosimy, zawsze radosny, wiecznie uśmiechnięty i nigdy nie narzeka,
że Karolek wrzeszczy wniebogłosy albo wyrywa się na fotelu. Arek pomimo tych
wszystkich utrudnień, robi swoje, bo pewnie wie, że jest naszą jedyną deską
ratunku. Kochamy go za to, że nam pomaga, a najbardziej za to, że jest
wspaniałym człowiekiem. Dlatego na jego wesele chcieliśmy pójść całą rodziną.
Żeby było jak najlepiej, postanowiliśmy, że nie będziemy męczyć Karolka i nie
pojedzie z nami na ślub, a dopiero na samą imprezę. To była najgłupsza rzecz,
jaką mogłam wymyślić. Kiedy wystroiliśmy się wszyscy razem z Sylwkiem i
wyjechaliśmy z domu, Karolek siedział w oknie i z żalem płakał. Było mu smutno,
że zostawiliśmy go samego. Do dziś mi wstyd, jak sobie o tym przypomnę.
Myślałam, że tak będzie lepiej dla niego, że nie wytrzyma na mszy tak długo.
Efekt był zupełnie inny, niż oczekiwałam. Zostawiliśmy w domu smutne i
rozżalone dziecko, które być może poczuło się przez nas odtrącone, niechciane
albo nie wiem co jeszcze. Mam teraz przynajmniej nauczkę, by nigdy więcej tak
nie zrobić. Karol przyjechał na wesele na sam obiad. Nie chciał jeść, ale kiedy
porozglądał się, że wszyscy są ładnie ubrani, pokazał nam że chce, aby ściągnąć
mu sweterek, który ma na sobie. Zadowolony, że tak jak inni mężczyźni, też ma
białą koszulę, usiadł przy stole. Jedynym problemem, jaki mu wtedy dokuczał
była boląca nóżka. Od kilku dni utykał na jedną nogę, mieliśmy zamiar w
poniedziałek wybrać się do lekarza, żeby odnaleźć przyczynę jego bólu.
Przypuszczaliśmy, że winna może być trampolina, na której codziennie skacze lub
po prostu krzywo ułożył się do snu. Nóżka dokuczała mu bardzo, bo nie mógł
biegać jak inne dzieci, tylko kołysał się przy tym na boki. Nagle Karolek
poczuł się szczęśliwy. Pił ciągle Coca – Colę z kieliszka i biegał za dziećmi,
w dodatku były tam prawie same dziewczynki, co Karolek uwielbia J Wreszcie orkiestra zagrała
pierwszy taniec dla młodej pary. Karol patrzył z wielką ciekawością na to, co
się dzieje. Potem rozpoczęły się tańce dla zaproszonych gości. Do pierwszego
musiałam mojego małego Brzdąca zmusić, zaś do kolejnych Karolek zmuszał mnie.
Zatańczyłam z nim wszystkie kawałki, zagrane przez orkiestrę aż do pierwszej przerwy,
a po przerwie dalej hulanki, swawole. Pulpecik rozglądał się po Sali,
obserwował, że inni też tańczą, był taki dumny… W pewnym momencie poczułam, że
tak właściwie, to mąż na weselu jest mi już zbędny, bo mam swojego wspaniałego
tancerza. A ja uwielbiam taniec, kocham muzykę, to mnie odstresowywuje. Karolek
pewnie poszedł w moje ślady. Najchętniej przetańczyłabym calutkie wesele… i
zorientowałam się, że on chyba też. Po paru godzinach odwieźliśmy Karolka do
dziadków, była już pora położyć się do snu. Karol jak tylko przyjechał, padł na
łóżko i zaraz zasnął. Na drugi dzień, najbardziej bałam się o jego nogę, czy
Karolek w ogóle zejdzie z łóżka, czy wstanie po tym szaleństwie. Byłam w
niezłym szoku, jak okazało się, że Karol wcale nie utyka. Tańce uleczyły jego
chorą nóżkę. Teraz już zamierzamy z Karolkiem balować ile się tylko da i
chodzić po wszystkich weselach, na jakie nas zaproszą. Jestem z niego dumna!!!