Teraz wątek pesymistyczny. Ostatnio mam ogromne opory przed dalszym pisaniem bloga. Mam wrażenie, ze wszystko stanęło w miejscu, że nic nie ma sensu. To na czym mi zależało, zostało już dawno napisane. Poza tym, ile można narzekać, użalać się nad sobą i zachowaniem własnego dziecka? Wydaje mi się też, że ktoś, kto nie ma w domu osoby dotkniętej autyzmem, nigdy nie zrozumie naszego życia, nawet gdyby opis był nie wiadomo, jak dokładny. Nie mam już siły pisać o głośnym buczeniu, o wspinaniu się po meblach, o rozlewaniu wszystkiego, co zostanie pozostawione na stole, o rozrzucaniu przedmiotów po całym domu, czy bieganiu na golasa. Co mi to da? Zabolały mnie też niektóre artykuły o autystach, w których pisze się, że autyzm to nie cierpienie. Jeśli nie cierpienie, to czym nazwać potworny krzyk Karolka, kiedy ubieramy go do szkoły w bluzę, w jakiej chodzi większość dzieciaków. Jest wrzask, płacz, żal, łzy leją się strumieniami, a my załamujemy ręce. Czy to nie cierpienie? Więc co? Płacz ze szczęścia???Wczoraj pobiegałam po sklepach, żeby kupić mu polarowe bluzy. Niestety, nie znalazłam niczego w jego rozmiarze. Są takie w sklepach ze sportową odzieżą, ale w takich cenach, że na razie nas na to nie stać. Jest mnóstwo problemów, z którymi musimy się uporać. Ale czy pisanie o tym coś da? Do tego ja też się trochę ostatnio pogubiłam, zaniedbałam leczenie i ponoszę tego konsekwencje. Depresja, z którą walczę już ponad trzy lata, wraca do mnie jak bumerang. Gdy jest dobrze, odstawiam leki, bo wydaje mi się, że dam sobie bez nich radę. No i po jakimś czasie powtórka z "rozrywki", niepokój, bóle brzucha, strach przed czymś, nie wiadomo czym oraz brak wiary we wszystko, w sens życia i tego, co w nim robię. Nie boję się o tym pisać tu i teraz, nie wstydzę... Choć właściwie, to mogłabym być troszeczkę silniejsza, tylko że zawsze pojawia się coś, lub ktoś, kto mi ten spokojny żywot zburzy. Na szczęście nie jestem sama, mam przyjaciół, znajomych, którzy jakoś wydostają mnie z tych ciągłych dołków, w które wpadam. A ja udaję silną i dobrze mi idzie to udawanie czasami. Nikt nie domyśla się, że są dni, kiedy zwyczajnie odechciewa mi się żyć...
Ostatnio nie było za dobrze, chłopcy trochę się pochorowali, najpierw Sylwuś, potem Karolek. Karolek, jak zwykle zapalenie krtani. Wraca już do zdrowia, bo w środę wielkie wydarzenie Przegląd Kolęd i Pastorałek w Przemyślu. Karolek będzie jednym z Trzech Króli, więc bardzo ważna rola do odegrania. Na razie szukamy stroju, może do środy znajdziemy. Sylwuś w roli pastuszka, więc obu chciałabym bardzo na tym występie zobaczyć. Niestety w tych godzinach pracuję. Takie życie. Ogólnie nie jest źle, ale i dobrze nie jest. Pracujemy nad dziećmi, Sylwuś już od dłuższego czasu nie ma ataków padaczkowych. Regularne przyjmowanie leku, zrobiło swoje. Co do Karolka, to jak pisałam wcześniej, terapia pomaga, owszem, ale i tak wiele jego zachowań nie da się wyeliminować. Do tego pojawiają się nowe, ale o tym pisać nie chcę. Za bardzo boli i zbyt wielki żal, że tak jest...
Chciałabym serdecznie podziękować osobom, które pomagają nam w zbieraniu 1% dla Karolka. Szczególnie Pan Rysiek i moja koleżanka ze studiów Martunia, bo do nich wysłałam najwięcej ulotek i poprosili o jeszcze. Kochani jesteście i nie wiem, jak mam Wam dziękować za tę pomoc. Ulotki wzięły też inne osoby, może wymienię po imieniu: Dominik, Patrycja, Agusia, pani Natalia, Kinga, Sandra, Iwonka i Ania. Dziękuję Wam serdecznie za to, co robicie dla nas <3 <3 <3
Tylko Ty wiesz po co piszesz..tlko Ty wiesz co Ci to daje..kazdy z blogowiczów z tego co widzę co jakis czas przeżywa dylemat a może przestać pisać?? a na co mi to??? I tu nie wazy temat bloga. Trezba zadać sobie pytanie czego oczekuję, czy oczekuję czegoś w ogóle?? a może pisze tylko dla siebie....Ludzie raczej unikają trudnych tematów bo najczęsciej sami mają trudno u siebie...ja z Twoich postów dowiedziałam się wiele..co mi to daje?? Autentyczne spojrzenie..już od dawna na dzieci krzyczące i robiące dziwne różne wyczyny w sklepach czy kawiarniach , patrzę inaczej, Zawsze zresztą patrzyłam na dzieci z miłościa.Trudno nam tym co nie maja takich problemów czasami wiedzieć co sie dzieje bo i skąd..daltego takie blogi jak Twoje sa też kopalnia wiedzy....Nie dziwię się Twojej depresji ..ile trzeba siły by przetrwac to wszystko, by dac radę!!! Na pewno twoje zycie to stanie na bacznośc , w ciągłej uważności..dla dzieci...a gzdie Twoje życie Aga??? wiem wiem moge sie tu tylko pomądrować....jak dobrze,ze pracujesz.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię bardzo
Całuję Urwisy kochane
Nie powiem pisz..choc chętnie tu wpadam...ale powiem zapytaj o to siebie...moze jednak warto..uściski!!!!