Kilka wspomnień
Kilka wspomnień…
Słoneczko, jak my je
wszyscy uwielbiamy, szczególnie Karolek, który wtedy może całymi dniami
siedzieć poza domem. Oczywiście nie sam, bo nigdy nie wiadomo, co naszemu
autyście może strzelić do głowy. Na szczęście pod tym względem odrobinę
zmądrzał. W ubiegłym roku wystarczyło z nim na chwilę wyjść, a wtedy pierwsze
co robił, to uciekał na ulicę lub do sąsiedniego domu. Sprawa odrobinę się
skomplikowała, kiedy oprócz wizyty na schodach sąsiadów, obskubał część
stojących tam kwiatków. Całe szczęście, że mamy wyjątkowych sąsiadów i nikt nam
z tego powodu nie robił żadnych wyrzutów. Karolka nie można było ani na chwilę
spuścić z oczu, bo mogły zdarzyć się rzeczy straszne. Teraz bardzo się uspokoił.
Być może dlatego, że w zeszłym roku zakupiliśmy zjeżdżalnię z huśtawkami, na
której potrafi przesiedzieć parę godzin. Obok tego kładziemy mu stary materac
do wylegiwania na słoneczku. No i niedługo czeka go główna atrakcja, dmuchany
basen napełniany wodą. Podejrzewam, że jak tylko go wyciągniemy, spędzi w nim
całe lato. Karol uwielbia wodę, w każdej postaci: w morzu, basenie, wannie,
nawet w kałuży czy w szklance. Jak tylko jest okazja, to się cały wymoczy.
Dlatego są takie dni, kiedy trzeba go przebierać kilka razy dziennie. Pomaga w
kuchni myć naczynia, bierze się czasami za mycie podłogi, mebli, a raz nawet
szmatą do podłogi wymył wszystkie okna. Wesoło nie było, bo dopiero co je
wyczyściłam i zajęło mi to trochę czasu. Karolek wtedy tylko obserwował, a
potem wziął się sam do roboty. I okna były jeszcze brudniejsze niż przed moim
szorowaniem. Zamiłowanie do wody u Karolka pojawiło się zupełnie przypadkowo i
było dla nas wielką niespodzianką. Głównie dlatego, że od przygody z wodą
zaczęły się nasze podejrzenia na temat dziwnego zachowania naszego, małego
jeszcze wtedy, szkraba. To była zwykła, codzienna sytuacja, którą do tej pory
pamiętam i na pewno nigdy jej nie zapomnę… Karolek miał wtedy półtora roku.
Uwielbiał kąpać się na leżąco na gąbce w kształcie misia, jaką mają wszystkie
maluszki w pierwszych miesiącach życia. Ponieważ nie był już taki malutki,
postanowiliśmy zabrać gąbkę i umyć go na siedząco. Wszystko było dobrze, dopóki
nie umyliśmy mu głowy. W czasie płukania Karolek wrzeszczał i cały się trząsł,
dostał dziwnych drgawek. Przez długi czas, bo ponad rok, każda kąpiel była dla
nas męczarnią. Karol na widok lanej do wanny wody, chował się za meblami i cały
drżał. Baliśmy się, że coś mu się stanie. Był przerażony. Po tej pierwszej
kąpieli stało się właśnie to, co w naszym sercu zostawiło najgłębszą ranę –
Karol przestał mówić… Oprócz tego wcale nie reagował, kiedy do niego mówiliśmy.
Nawet nie spojrzał, gdy wołaliśmy go po imieniu. Wtedy jeszcze słowo „autyzm”
było mi zupełnie obce. Nigdy nie podejrzewała bym, że to coś, z czym moje dziecko
będzie borykać się do końca życia. Pierwszą myślą i skojarzeniem, było
powiązanie utraty mowy z tą nieszczęsną kąpielą. „Dziecko przestraszyło się,
więc przestało mówić” – tak myśleliśmy my, w tym utwierdzało nas też kilku
lekarzy. A my wierzyliśmy, że tak jest. Może raczej chcieliśmy wierzyć, z tym łatwiej
się pogodzić niż z chorobą. Teraz dopiero uświadomiłam sobie, jak wielka jest niewiedza
wśród lekarzy na temat autyzmu, a co tu dużo mówić i wymagać od zwykłych,
przeciętnych ludzi. Karmiliśmy się tymi kłamstwami jakiś czas, niezbyt długo,
ale gdyby diagnoza została postawiona wcześniej, być może Karol szybciej
poddany terapii i rehabilitacji, dziś funkcjonował by troszeczkę lepiej. Żadne
z nas nawet nie skojarzyło, że w tym samym czasie, jeszcze przed tą feralną
kąpielą, Karolek został zaszczepiony, podobnie, jak wszystkie maluchy po
ukończenie półtora roku życia. I prawdopodobnie to zmieniło już na zawsze jego
życie, zabrało mu mowę, a zamiast tego obdarowało zniewolonym umysłem, lękiem i
strachem przed wszystkim. Dziś to już nie jest ten sam Karolek, jaki był wtedy,
mając 2 – 3 lata. Panicznie bał się wszystkiego, płakał bez powodu. Dzisiaj
nawet nie chcę wracać myślami do tych chwil, wolę cieszyć się tym, jaki jest
teraz: szczęśliwy, uśmiechnięty i odważny, przede wszystkim. Karolek nie boi
się niczego. Dlatego nie mamy go czym postraszyć, żeby wyegzekwować
przestrzeganie zasad i właściwe zachowanie się. Karolek czasami czuje się
bezkarny, a my bezradni. Uwielbia psocić i traktuje to jako dobrą zabawę, nawet
kiedy nam już wysoko podnosi się ciśnienie. Nawet nie wiadomo dokładnie, kiedy
Karolek polubił kąpiel. To przychodziło stopniowo, potrzeba było czasu. Teraz
uwielbia przesiadywać w wodzie. Polubił wiele rzeczy, których kiedyś się bał,
m. in. zwierzęta, szczególnie te wiejskie. Muszą mieć się na baczności, gdy
jest w pobliżu. Najbardziej lubi uganiać się za kotami, ale nie tylko. Oprócz
kotów, ma jeszcze taki gatunek, który szalenie uwielbia: kury. Czasami odwiedza
dziadków w Rokietnicy i tam sieje spustoszenie w kurniku. Ciężko go stamtąd
wyciągnąć, kiedy rozpocznie swoje bieganie za kurami i kogutami. Wchodzi do
obory i nie przerażają go krowy, byki czy nawet świnie. Podchodzi blisko i je
zaczepia. Pewnie dlatego właśnie nie przeraził go koń i nie mamy problemów
z hipoterapią. Patrząc wstecz na
poprzednie zachowanie Karolka, pewnie utworzyła by się długa lista pozytywnych
zmian. Jest ich bardzo dużo, głównie dzięki terapii i przedszkolu, do którego
uczęszcza. Ogromnie nas to cieszy, każdy najmniejszy sukces Karolka, to dla nas
wielka radość. Ale zdajemy sobie również sprawę z tego, ile pracy przed nami,
ciężkiej pracy, aby było jeszcze lepiej. Wierzymy, że będzie. Musi być…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz