Wakacje czas zacząć…
Po roku
ciężkiej, wytężonej pracy wielu osób Karolek zakończył rok szkolny 2012/2013 i
doczekał się upragnionych wakacji. Na rozdanie dyplomów pojechał z Sylwusiem i
tatą, ponieważ ja w tym czasie żegnałam przedszkolaki, z którymi pracuję. Trochę to
przykre, że w takich ważnych chwilach nie mogę być ze swoimi dziećmi. To cena, za jaką spełniam swoje marzenia. Zajmuję się cudzymi dziećmi i lubię tę pracę. Poranek
był bardzo ciężki, bo Karolek ubzdurał sobie, że nie założy białej koszuli, którą
mu na tę okoliczność wyprasowałam. Darł się wniebogłosy, łzy lały się strumieniami,
a do tego jeszcze ze strasznym wyrzutem, patrząc mi w oczy wykrzyczał prosto w
twarz „bubu”. Zorientowałam się szybko, że koszula jest nieprzyjemna w dotyku i
Karol, jak większość autystów, takiego materiału nie toleruje. Skoro krzyczy,
że „koszula go boli”, ustąpiłam i wyjęłam z szafy białą w kolorowe paski. Na tę
się zgodził, a my odetchnęliśmy z ulgą. Potem mąż zabrał chłopców do samochodu
i pojechali do szkoły. Odebrali dyplomy, nagrody za uczęszczanie do przedszkola
oraz płytę ze zdjęciami z całego roku szkolnego. Mąż natomiast otrzymał
podziękowania za współpracę oraz dużego niebieskiego misia, jako wyróżnienie w
konkursie fotograficznym „Moja rodzina”. Po przyjeździe do domu, kiedy
usiedliśmy z mężem do oglądania fotek, nasunęło się wiele refleksji na temat
rozwoju naszych dzieci. W jednej sprawie byliśmy stuprocentowo zgodni: gdyby
nie szkoła i przedszkole, Karolek nie był by taki, jaki jest teraz. Mało osób
zna Karolka sprzed trzech lat. Ja także o tym zapominam, bo jest coraz lepiej,
dlatego nie chcę wracać do przeszłości. Może jedynie po to, by porównać
poprzedniego Karolka z obecnym i stwierdzić, że Pulpecik idzie do przodu
wielkimi krokami. Sami nie osiągnęli byśmy tego, gdyby nie przedszkole,
terapeuci oraz życzliwi nam ludzie. Dziękować jest naprawdę za co, bo moje
dziecko jest w najlepszych rękach i pod najlepszą opieką, jaką mogłam sobie
wymarzyć. Dlatego zachęcam rodziców, którzy mając niepełnosprawne dziecko,
rozważają co lepsze: szkoła specjalna czy „masówka”, by nie mieli oporów przed
posłaniem swojej pociechy do takiej szkoły, jaką mają moje dzieci. Tam jest
fachowa opieka, przygotowani i przeszkoleni nauczyciele, są zajęcia z logopedą,
dogoterapia i inne rodzaje terapii. Szkoła masowa niepełnosprawnemu dziecku
nigdy tego nie zapewni. Jedyne, nad czym ubolewałam, to brak kontaktu Sylwusia
ze zdrowymi dziećmi. Martwiliśmy się, bo chciałam, aby lepiej rozwinęła się u
niego mowa. Problem jednak sam się rozwiązał. Sylwek w sąsiedztwie znalazł
kilku dobrych kolegów, z którymi najchętniej spędzałby całe dnie. Dużo z nimi
rozmawia i widzę, że także więcej mówi w domu. Doszłam do wniosku, że jeśli
czegoś bardzo się chce, wszystko da się zrobić. Trzeba tylko trochę
cierpliwości, opanowania, spokoju i powoli, powoli, małymi kroczkami idziemy do
przodu, odnosząc sukcesy. Teraz czeka nas ciężkie dwa miesiące, bo pobyt w domu
z Karolkiem dwadzieścia cztery godziny na dobę, to nie lada wyzwanie. Mam
nadzieję, że damy radę. Na wakacjach oczywiście nie odpoczniemy od terapii, bo
nawet maleńka przerwa może sprawić, że zmarnujemy to, co do tej pory
wypracowaliśmy. Co najmniej dwie godziny tygodniowo (bo na tyle, niestety, nas
tylko stać), Karol będzie się uczył. Nie zrezygnujemy również z naszej kochanej
kobyłki „Basieńki”, którą chłopcy uwielbiają. Karol to przez całą jazdę na
niej, siedzi dumny i wyprostowany, jak król. Ostatnio zaczął się nawet kłaść i
głaskać ją po sierści. Pozostają nam jeszcze usługi opiekuńcze, na które
przyjeżdża do naszego domu terapeutka i przez cztery godziny zajmuje się
Pulpecikiem. No i jeszcze jedna, najważniejsza atrakcja dla Karolka, turnus. To
jednak dopiero w sierpniu. A potem??? Od nowa to samo, kończy się orzeczenie o
niepełnosprawności, dalej bieganie po lekarzach, pilnowanie terminów wizyt,
załatwianie papierów itd. Powinnam już do tego się przyzwyczaić, ale tak jakoś
mi trudno. Nie ogarniam czasami wszystkiego. Za dużo spraw na głowie,
zmartwień, planów, niespełnionych marzeń… a życie pędzi tak szybko, tak bardzo,
że boję się, by czasami coś ważnego nam nie uciekło, nie umknęło gdzieś przede
nami i na zawsze nie przepadło. Niech będzie tak, jak jest teraz, powtarzam
często, tylko żeby nie było gorzej. Żeby już tak nie zrzędzić, przejdę do o
wiele ważniejszych spraw. Wiem, że mojego bloga czytają także Panie Nauczycielki
pracujące w przedszkolu oraz w szkole, do której uczęszczają moje najdroższe
Skarby, a nawet Pani Dyrektor, która ostatnio mi się do tego przyznała J Ponieważ nie miałam okazji
spotkać się na uroczystym zakończeniu roku szkolnego:
Pragnę serdecznie podziękować Pani Dyrektor Specjalnego Ośrodka
Szkolno – Wychowawczego nr 1 w Przemyślu oraz wszystkim pracującym tam
Nauczycielom, za wspaniałą opiekę, fachową pomoc i troskę, jaką darzą moje dwa
najdroższe Skarby. Dziękuję za wielką cierpliwość, wyrozumiałość i trud włożony
w opiekę nad naszymi dziećmi. Życzę także dużo wytrwałości, sukcesów zawodowych
oraz wiele radości, dobroci i życzliwości ze strony dzieci oraz ich rodziców.
Aby nigdy Drodzy Nauczyciele nie zabrakło Wam zapału do pracy, na twarzach
zawsze gościł uśmiech, a jeśli pojawiłyby się jakieś łzy, niech to będą tylko
łzy szczęścia. Razem z Karolkiem i Sylwusiem życzymy Wam wspaniałych i
cudownych wakacji, pięknej pogody i udanego odpoczynku…
Pod postem
zamieszczam kilka zdjęć z przedszkola. Ponieważ otrzymałam zgody zarówno nauczycieli, jak i rodziców na
umieszczanie wizerunków ich dzieci na blogu, nie mogłabym z tego przywileju nie
skorzystać. Bo nasze dzieciaczki są prześliczne, cudowne i kochane. Zawsze
uśmiecham się, kiedy je oglądam i wracam wspomnieniami do dawnych czasów i
niezapomnianych chwil. Zdjęcia te są jednocześnie obrazem tego, jak wiele trudu
i pracy poświęcają osoby zajmujące się naszymi maluchami, żeby wspierać ich rozwój.
Zobaczcie zresztą sami.