Notatki z turnusu… Cz.6.
Dzień
dwunasty (sobota)
Przez
pół nocy Sylwek wymiotował i miał biegunkę. Prawdopodobnie zaraził się wirusem
od Karolka. Rano czuł się już odrobinkę lepiej, ale nie miał apetytu i prawie
nic nie jadł. Na plażę poszliśmy dopiero po godzinie 10-ej, kiedy pozwoliła nam
na to pogoda. Przed wyjściem nasi chłopcy pobawili się na placu zabaw, gdzie
przebywały też inne dzieci kolonijne z ośrodka. Spotkała nas tu bardzo
zabawna sytuacja. Pewna dziewczynka, słysząc buczenie naszego Pulpecika, była
strasznie ciekawa dlaczego tak się zachowuje. Nagle nie wytrzymała i spytała
Sylwusia „Dlaczego on tak śpiewa?”. Sylwek spojrzał na nią i kompletnie
wyluzowany odparł „Nauczył się w Kościele tak śpiewać”. Dziewczynka już o nic
więcej nie zapytała, a my mało nie pękliśmy ze śmiechu z tego, w jaki sposób
Sylwek poradził sobie z kłopotliwym pytaniem i ciekawską osobą. Resztę dnia
spędziliśmy na plaży i w wodzie. Radości nie było końca. Karol z Sylwkiem, jak
dwie foczki, skakali w wodzie. Karolek nawet nauczył się od brata zatykania
palcami nosa, kiedy się nurkuje. Szybko załapał o co chodzi i przewracał się w
wodę. Szedł oczywiście tam, gdzie jest głębiej, więc nie można go było na
chwilę spuścić z oka. Na tym szaleństwie minęła nam cała sobota. Była wspaniała
dlatego, że sprawiła radość moim dzieciom. Zawsze kiedy oni są szczęśliwi,
wtedy dla mnie jest cudowny dzień. Ten był właśnie taki, pełen radości i
uciechy.
Dzień trzynasty (niedziela) W końcu przyszła kolej na mnie. Obudziły mnie nudności, potem zaczęły się wymioty. Postanowiłam sobie jednak, że żaden głupi wirus nie powstrzyma mnie przed pójściem na plażę. Chłopcy przecież tak bardzo czekali na tę kąpiel, mieli wczoraj obiecane, że będą pływać i nurkować. Wzięłam tabletki, napiłam się Coca – coli (najlepsze lekarstwo na grypę żołądkowo – jelitową) i powlokłam się z całą rodziną na plażę. Trochę byłam słaba, bo cały dzień nic nie jadłam, ale mimo to po południu weszłam z dziećmi do wody. Karolek cały dzień wyszalał się w morzu, a Sylwusiowi nawet udało się wybudować ogromny zamek z piasku. Wracaliśmy do domu ledwo żywi, dlatego dzieci zaraz po przyjściu do pokoju, słodko usnęły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz