piątek, 19 lipca 2013

Pierwsze wesele

Pierwsze wesele…



… i twardy orzech do zgryzienia, co zrobić z Karolkiem, który nigdy dotąd nie uczestniczył w takiej imprezie? Rozważyliśmy różne opcje. Pierwsza to pozostawienie go w domu. Wynikało to głównie z obawy, czy Karol nie przestraszy się tłumu ludzi, orkiestry i głośnej muzyki. Z drugiej jednak strony, jeśli nie sprawi mu to żadnego kłopotu, szkoda przecież zostawiać dziecko w domu, tym bardziej, że Sylwek idzie. Serce pękło by mi z żalu, że nie traktuję obu synów jednakowo. Poza tym, za radą terapeutów, staramy się nie trzymać go z dala od ludzi, tylko integrować ze zdrowymi, żeby się nie bał, ale przyzwyczajał do wszystkiego. Tak też postanowiliśmy zrobić, mimo wszystko spróbować zabrać go na jego pierwsze w życiu wesele. Wesele to było dla nas wyjątkowe, a to ze względu na pana młodego, wujka Arka, który pełni ważną rolę w życiu naszego małego autysty. Wujek Arek z zawodu jest fryzjerem, najlepszym i jedynym dla Karola. Zawsze ścina mu włosy, kiedy inni tego odmawiają, boją się, albo po prostu nie chcą „użerać się” z chorym dzieckiem. Wujek Arek przyjeżdża ilekroć go o to poprosimy, zawsze radosny, wiecznie uśmiechnięty i nigdy nie narzeka, że Karolek wrzeszczy wniebogłosy albo wyrywa się na fotelu. Arek pomimo tych wszystkich utrudnień, robi swoje, bo pewnie wie, że jest naszą jedyną deską ratunku. Kochamy go za to, że nam pomaga, a najbardziej za to, że jest wspaniałym człowiekiem. Dlatego na jego wesele chcieliśmy pójść całą rodziną. Żeby było jak najlepiej, postanowiliśmy, że nie będziemy męczyć Karolka i nie pojedzie z nami na ślub, a dopiero na samą imprezę. To była najgłupsza rzecz, jaką mogłam wymyślić. Kiedy wystroiliśmy się wszyscy razem z Sylwkiem i wyjechaliśmy z domu, Karolek siedział w oknie i z żalem płakał. Było mu smutno, że zostawiliśmy go samego. Do dziś mi wstyd, jak sobie o tym przypomnę. Myślałam, że tak będzie lepiej dla niego, że nie wytrzyma na mszy tak długo. Efekt był zupełnie inny, niż oczekiwałam. Zostawiliśmy w domu smutne i rozżalone dziecko, które być może poczuło się przez nas odtrącone, niechciane albo nie wiem co jeszcze. Mam teraz przynajmniej nauczkę, by nigdy więcej tak nie zrobić. Karol przyjechał na wesele na sam obiad. Nie chciał jeść, ale kiedy porozglądał się, że wszyscy są ładnie ubrani, pokazał nam że chce, aby ściągnąć mu sweterek, który ma na sobie. Zadowolony, że tak jak inni mężczyźni, też ma białą koszulę, usiadł przy stole. Jedynym problemem, jaki mu wtedy dokuczał była boląca nóżka. Od kilku dni utykał na jedną nogę, mieliśmy zamiar w poniedziałek wybrać się do lekarza, żeby odnaleźć przyczynę jego bólu. Przypuszczaliśmy, że winna może być trampolina, na której codziennie skacze lub po prostu krzywo ułożył się do snu. Nóżka dokuczała mu bardzo, bo nie mógł biegać jak inne dzieci, tylko kołysał się przy tym na boki. Nagle Karolek poczuł się szczęśliwy. Pił ciągle Coca – Colę z kieliszka i biegał za dziećmi, w dodatku były tam prawie same dziewczynki, co Karolek uwielbia J Wreszcie orkiestra zagrała pierwszy taniec dla młodej pary. Karol patrzył z wielką ciekawością na to, co się dzieje. Potem rozpoczęły się tańce dla zaproszonych gości. Do pierwszego musiałam mojego małego Brzdąca zmusić, zaś do kolejnych Karolek zmuszał mnie. Zatańczyłam z nim wszystkie kawałki, zagrane przez orkiestrę aż do pierwszej przerwy, a po przerwie dalej hulanki, swawole. Pulpecik rozglądał się po Sali, obserwował, że inni też tańczą, był taki dumny… W pewnym momencie poczułam, że tak właściwie, to mąż na weselu jest mi już zbędny, bo mam swojego wspaniałego tancerza. A ja uwielbiam taniec, kocham muzykę, to mnie odstresowywuje. Karolek pewnie poszedł w moje ślady. Najchętniej przetańczyłabym calutkie wesele… i zorientowałam się, że on chyba też. Po paru godzinach odwieźliśmy Karolka do dziadków, była już pora położyć się do snu. Karol jak tylko przyjechał, padł na łóżko i zaraz zasnął. Na drugi dzień, najbardziej bałam się o jego nogę, czy Karolek w ogóle zejdzie z łóżka, czy wstanie po tym szaleństwie. Byłam w niezłym szoku, jak okazało się, że Karol wcale nie utyka. Tańce uleczyły jego chorą nóżkę. Teraz już zamierzamy z Karolkiem balować ile się tylko da i chodzić po wszystkich weselach, na jakie nas zaproszą. Jestem z niego dumna!!!


 





4 komentarze:

  1. Aguś a na dyskotekę go puścisz z ciocią Sandrą? Bo ja też uwielbiam tańcować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie!!! :D Z ciocią Sandrą, to bym się bała ;D O ciocię oczywiście ;)

      Usuń
  2. Karolu,proszę Cię do tańca :* :) I tratuję bez wyjątku każdego osobnika płci żeńskiej,który spróbuje mi Cię odbić ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tańca Karolek bardzo chętny, ale czy mamusia pozwoli mu tak z innymi kobietami pląsać??? :) Chyba nie!!! ;D

      Usuń