niedziela, 16 czerwca 2013

Koszmarny Karolek

Koszmarny Karolek…


Dużo osób przypuszcza, że mając Karolka, nigdy się nie nudzimy. Owszem, to prawda. Jest tak nie tylko przez to, że jest dzieckiem autystycznym i wykazuje wiele specyficznych zachowań, ale głównie z powodu jego charakteru i temperamentu. Ktoś mi kiedyś powiedział, że nasz Karol to stuprocentowy facet: jest uparty, zaborczy, sprytny i wszędzie chce dominować. Na co dzień stara się rządzić całą rodziną i reaguje ogromną złością, kiedy ktoś spróbuje się sprzeciwić. Wie przy tym bardzo dobrze, kogo da się owinąć wokół palca, a z kim takie numery nie przejdą. Najłatwiej jest mu oczywiście oczarować kobiety. Jego anielski wygląd, blond włoski i niebieskie niewinne oczka, sprawiają, że każda mu ulega i spełnia wszystkie jego zachcianki. Jednak anielski wygląd Karolka to tylko pozory, w głębi duszy drzemie w nim mały zadziorny łobuz, który myśli tylko o tym, co by tu zmajstrować i zdenerwować wszystkich dookoła. Czasem podniesie nam ciśnienie, ale potem wspominamy wszystko z uśmiechem na ustach. Nieraz jesteśmy pod wrażeniem jego sprytu i pomysłowości. Pamiętam ciągle jedną taką zabawną sytuację, kiedy zauważyłam pewnego popołudnia, że Karolek jest bardzo senny. Wiedząc, że na pewno sam nie uśnie, zaproponowałam, że pójdziemy spać razem. Porozbierałam go i położyłam w łóżku. Na początku śpiewałam mu piosenki, kołysanki, a potem nie mam pojęcia, co było dalej, bo…. usnęłam. Obudził mnie dopiero mąż i zrobił okropną awanturę, że Karolek zadowolony biega po podwórku prawie nago, a w dodatku sam, bez żadnej opieki. No i stało się, zamiast ja Karolka, Karolek uśpił mnie, a potem zwiał. Nie wiem do dzisiaj, czy zrobił to celowo, ale uśmiecham się na samo wspomnienie tej zabawnej sytuacji. Kolejnym jego wyczynem była pomoc w kuchni, kiedy to gotowałam ryż po chińsku. Ryż stał sobie na szafce, a na kuchence przygotowywałam sos. Gdy sos był już prawie gotowy, Karol przejął inicjatywę w swoje ręce, do sosu wsypał paczkę surowego ryżu. Dania uratować już się nie dało, bo zdążył je przemieszać łyżką. Poza tym wybrać surowy ryż z sosu, tego nie potrafiłby nawet Kopciuszek przy pomocy swoich gołąbków. Kucharskie zapędy Karolka szybko ostudziłam i dzisiaj, kiedy zaczynam coś pichcić w kuchni, nie wychodzę z niej, pilnując małego kucharza jak oczka w głowie. Nie jest łatwo zapanować nad małym nerwuskiem i niewielu osobom to się udaje. Karolek od kiedy przybrał na wadze, ma wielką siłę i nie każdy z nim sobie poradzi, kiedy jest niegrzeczny. Pewnego dnia tak właśnie było. Cały czas rozrabiał i nie dawałam sobie z nim rady. Żeby zrozumiał, że tak nie wolno się zachowywać, zamknęłam go w pokoju. Kiedy weszłam tam po pięciu minutach, widok był przerażający. Pootwierane były wszystkie szafki w całym pokoju, półki puste, a ubrania z całej meblościanki porozrzucane po pokoju. Na środku stał uśmiechnięty i triumfujący Karolek. Jak dokonał tego czynu w tak krótkim czasie, do dzisiaj nie wiem. W każdym razie zrozumiałam, że tego rodzaju kar na Karolku stosować nie warto J Gdybym chciała wymienić wszystkie jego wybryki utworzyła by się bardzo długa lista, na której znalazło by się m.in. wyciąganie kwiatków wraz z korzeniami z doniczek. Jednego storczyka tak otrzepał z ziemi po całym pokoju, że zostały tylko same korzenie. Widok był straszny, zarówno storczyka, jak i zasypanego ziemią pokoju. Smarowanie się i taplanie w błotku, to kolejne hobby Karolka. Do smarowania używał już wszystkiego: kremów do twarzy, mydeł w płynie, pasty do butów oraz pasty do zębów, a nawet jogurtu, którym wysmarował wszystkie meble kuchenne. Do zabaw w błocie i kałużach raczej nie dajemy mu okazji. Najczęściej robi to w czasie spacerów, kiedy przyjeżdża do nas Duduś i jego pani. Wtedy spacerujemy polną drogą obok lasu i Pulpecik nie przepuści żadnej, nawet najmniejszej kałuży. Ostatnim wyczynem Karolka było porysowanie całego pokoju, mebli, łóżek, dywanu, czarnym grubym flamastrem. Szorowanie tego arcydzieła nie powiodło się i można je podziwiać nadal, niestety. Spróbujemy kupić jeszcze jakiś lepszy środek czyszczący i może wtedy uda nam się wreszcie doprowadzić pokój do porządku. Druga sprawa, jaka wywołuje u nas uśmiech to Karolkowa zaborczość w stosunku do innych ludzi. Nie mam pojęcia skąd to się u niego wzięło, przeważnie temperament dziedziczy się po swoich rodzicach. Jeśli rzeczywiście to prawda, to raczej po mnie otrzymał tę cechę. Zaczęło się od pani, która prowadzi z nim terapię w domu. Po kilku wizytach, Karol zaczął mnie wyganiać z pokoju, kiedy chciałam z nią porozmawiać. Nie wolno mi było zamienić z nawet kilka słów, panią terapeutkę wpychał tam, gdzie z nim pracowała, a za mną trzaskiem zamykał drzwi. Pani terapeutka była tylko i wyłącznie dla niego i nikt nie miał prawa się do niej zbliżyć. Podobną sytuację mieliśmy w przedszkolu, kiedy do oddziału przyszła do pracy nowa pani. Karol chodził za nią krok w krok i pilnował, by nie zbliżały się do niej inne dzieci. Podobnie jest ze mną, kiedy Karolek idzie spać, nikomu nie wolno się zbliżyć. Mama jest wtedy tylko jego. Kiedy położy się obok mnie mąż lub Sylwuś, bije ich i nogami spycha z łóżka. Wygląda wtedy jak mały, rozwścieczony kogut, więc każdy boi się narazić i schodzi mu z drogi. Żeby było zabawniej, przed pójściem spać dostaję od Karolka klapsa w pupę i pcha mnie w kierunku łóżka, nawet gdy nie mam ochoty na sen. Dlatego panie, które podporządkowuje swoim potrzebom, nazywamy „niewolnicami” Karolka. Ja jestem oczywiście jedną z nich. Jedną z rzeczy, które Pulpecik dobrze opanował jest znajomość komputera. Czasem włącza różne ustawienia, a my potem mamy ból głowy, jak je powyłączać i przywrócić komputer do poprzedniego stanu. Raz zrobił tak, że całkowicie odłączył internet. Kiedy zadzwoniliśmy do panów z obsługi, ci po obejrzeniu stwierdzili, że ktoś przy tym majstrował. Kiedy powiedzieliśmy, że to dziecko coś poprzestawiało, odparli, że niemożliwe, bo widać, że ta osoba musiała dobrze się na tym dobrze znać. To nas całkowicie już rozbawiło, że mamy w domu takiego cwanego spryciarza. Nadałam temu postowi tytuł jednej z bajek pod tytułem „Koszmarny Karolek”, którą czasami chętnie oglądałam, bo wydawało mi się, że to o moim małym Brzdącu. Czy mój Skarbek jest koszmarny? Kiedy coś przeskrobie, to tak nam się wydaje, ale z perspektywy czasu, te jego wybryki, to sytuacje, które wspominamy z wielkim sentymentem i radością. Bo jakże nudne byłoby życie, gdybyśmy mieli w domu grzecznego aniołka. Tragedia!!! A z nim zawsze jest wesoło, nie tylko nam, ale wszystkim, którzy go znają. Pani, która prowadziła z nim w projekcie terapię, powiedziała, że najbardziej niesamowity jest jego uśmiech, który prawie nigdy nie schodzi mu z twarzy. Uważam tak samo. Karol cały czas się uśmiecha, nawet jeśli inni tego nie odwzajemniają. Taki już jest, dlatego nie mogłabym żyć bez jego szalonych i zwariowanych pomysłów. Dzięki niemu zawsze w domu coś się dzieje, jest radośnie i wesoło.  
                                                                                                                            Karolek jest taką małą iskierką, która rozświetla mi najciemniejsze dni i rozjaśnia codzienne szare, nudne życie…






















































































2 komentarze: