niedziela, 13 października 2013

Sylwuś

Sylwuś


…starszy brat i największy Karolkowy Skarb. Chociaż jest między nimi niewielka różnica wieku, bo zaledwie siedemnaście miesięcy, to tak naprawdę dzieli ich bardzo dużo. Sylwuś ma 9 lat. Podobnie, jak jego brat posiada orzeczenie o niepełnosprawności i uczęszcza do drugiej klasy szkoły specjalnej. Jednak w odróżnieniu od Karolka, jest dzieckiem mówiącym. Jąkanie utrudnia mu kontakty z innymi, ale też nie przeszkadza mieć koleżanek i kolegów, z którymi może pobawić się i porozmawiać. To bardzo dużo w porównaniu z tym, jak funkcjonuje Karol. Już nie raz ktoś zarzucił mi, że nie traktuję obu synów jednakowo, a Sylwuś jest przez nas pokrzywdzony tym, że większą uwagę poświęcamy jego młodszemu bratu. Przyznaję, że trochę prawdy w tym jest. Trudno dzielić swą miłość pomiędzy obojgiem synów, kiedy jeden z nich wymaga większej troski i opieki. Ja bym to jednak określiła inaczej: każdy z moich chłopców dostaje tyle miłości, czasu i zainteresowania, ile potrzebuje. Karol ma od nas więcej czułości, jest dużo przytulany i ściskany, bo to jedyna forma okazania mu tego, jak bardzo go kochamy. Z Sylwkiem dużo rozmawiamy, często idziemy na zakupy, a on wybiera, co sobie zamarzy. Oczywiście pod warunkiem, że nas na daną zabawkę stać. Sylwuś ma podobne zainteresowania, co większość chłopców w jego wieku. Na początku na topie były dinozaury, potem zbierał książeczki z rasami psów, miał też kolekcję owadów. W tej chwili gromadzi różne samochody wyścigowe, a jego ulubioną bajką jest Beyblade. Ma też swojego bohatera, a jest nim nie kto inny, jak Spiderman, którego podziwia i ubóstwia. Oczywiście ubrania, plecak, piórnik, teczka, zeszyty, wszystko najlepiej by było ze Spidermanem. Tak był przebrany na balu karnawałowym i w przyszłym roku pewnie zapragnie tego samego stroju. Jak większość rodziców mających chłopców w tym wieku, my także mamy problem z odciągnięciem go od komputera i playstation. Najchętniej całe dnie spędzałby na różnych grach. To jego pasja. Na początku widziałam same minusy tego sposobu spędzania wolnego czasu, ale niedawno odkryliśmy, że dzięki temu Sylwek być może nauczy się czytać. Potrafi nauczyć się pewnych rzeczy, jeśli bardzo mu na tym zależy i sam szuka literek, które trzeba wpisać, aby znaleźć ulubioną grę czy bajkę. Sylwuś jest chłopcem o dobrym serduszku, bardzo przeżywa i płacze, jeśli komuś dzieje się krzywda. Jest strasznie wrażliwy, szczególnie jeśli Karol coś przeskrobie, on zawsze staje w jego obronie. Dlatego nie wolno nam skarcić, krzyknąć, a broń Boże dać Karolkowi klapsa w pupę, bo wtedy Sylwek robi straszną awanturę. Nasz pierworodny bardzo lubi zwierzątka. Posiada psa, ale tak naprawdę, uwielbia koty. Niestety od kiedy mamy Korri, nie możemy spełnić jego marzeń o kotku. Ma jednak swoją ulubioną kocicę Dosię u dziadków, którą czasami odwiedza. Z ważnych rzeczy, które można powiedzieć o Sylwusiu jest to, że jest chłopcem bardzo towarzyskim, lgnie do dzieci, uwielbia zabawę z nimi. Chętnie chodzi do szkoły, polubił uczące go panie, terapeutki i opiekunki. W tym roku czego nas bardzo ważne wydarzenie:  4 maja 2014 roku Sylwuś przystąpi do Pierwszej Komunii Świętej. Chociaż od początku byłam pewna, że chcę, aby Sylwuś przystąpił do Komunii z takimi dziećmi, jak on, w ostatniej chwili zdecydowaliśmy, że pójdzie z dziećmi zdrowymi ze swojej rodzinnej miejscowości. Nie wiem, czy zrobiłam dobrze, czy źle, często jeszcze biję się z myślami, co dla niego lepsze. Ja sama nienawidzę przebywać pomiędzy „normalnymi” ludźmi, źle się czuję w ich towarzystwie. Rodzice dzieci niepełnosprawnych są mi o wiele bardziej bliscy, podziwiam ich i dobrze czuję się gdy jestem wśród nich. Mam takie poczucie jedności z tymi Aniołami. Kiedy jestem w swoim Kościele czuję się gorsza, wydaje mi się, że wszyscy mną gardzą, litują się, albo uważają za kogoś gorszego. Na te uczucia złożyło się wiele czynników, jeden z nich, to incydenty z rozkrzyczanym Karolkiem, które zostały mi głęboko w pamięci. Nie mogę jednak kierować się swoimi osobistymi odczuciami, a tym bardziej pozwolić, by odbiły się one na moim dziecku. Sylwek ma tu kolegów, koleżanki, tutaj co niedzielę przychodzi do Kościoła i już od roku jęczy nam, że chce zostać ministrantem. Poza tym nie możemy ciągle uciekać przed ludźmi, chować się, przepraszać wszystkich za to, że żyjemy. Nie tędy droga. Jestem silną kobietą, muszę tylko wszystko sobie poukładać i dam radę wszystkim i wszystkiemu złemu, co mnie na mojej drodze życia spotka. Już tyle wycierpiałam, tak dużo przeszłam, więc jestem dobrze zahartowana. Zrobię wszystko tak, aby Sylwusiowi było jak najlepiej. Do Komunii Świętej będzie przygotowywany w swojej szkole, tam też wyspowiada go ksiądz, który pracuje z takimi dziećmi, jak Sylwuś. A reszta? No cóż, niech się dzieje wola Nieba J Na razie codziennie uczęszczamy na różaniec. Dzieci pierwszokomunijne stoją na środku Kościoła i trzymają jeden wspólny ogromny różaniec. Sylwek na początku bał się, ale potem przełamał i pierwszy idzie na środek. Cieszy mnie to, gdy go widzę z tymi dziećmi, ale z drugiej strony nie zapominam, że jego miejsce jest gdzie indziej. On należy do tych, którym będzie w życiu gorzej, bo bez pomocy innych nie dadzą sobie rady w tym okrutnym, zwariowanym świecie. Czy będzie jeszcze kiedyś normalnie? Nie wiem… My walczymy o tę normalność każdego dnia, ale czasami poddaje się i przyjmuję życie takim, jakie jest. Moje dzieci są pewnie o wiele dzielniejsze, niż ja. Sylwek często pyta mnie, dlaczego jestem smutna. Ja odpowiadam, że tylko tak wyglądam. Nie chcę zarażać go swoim pesymizmem, który czasem aż się we mnie przelewa. Staram się cieszyć ze zwykłych przyziemnych spraw, tym że Sylwkowi coś się udało, że Karolek był grzeczny i że nie jest gorzej, bo może być przecież. Trzeba doceniać to, co się ma. Często myślę o rodzicach, którzy mają o wiele bardziej chore dzieci. Podziwiam ich i wstyd mi wtedy, że ja jestem taka słaba. Myślę jednak, że to całe cierpienie, jakie wielu ludzi dotyka, ma głęboko ukryty sens. Jest obietnicą przyszłego szczęścia. Mocno w to wierzę, dlatego nie załamuję się i idę dalej… z podniesioną głową. Byle do przodu, ze szczerym, kochającym sercem… po szczęście dla moich dzieci. Szczęście które gdzieś daleko już na nich czeka, mimo tego smutnej, czasem przytłaczającej codzienności…




2 komentarze:

  1. Poczytuję od pewnego czasu losy Waszej rodzinki! Wydaje mi się, że jest Pani bardzo wrażliwą, delikatną osóbką i Najwspanialszą Mamą dla swoich Synków! Dużo ciepła, siły, a przede wszystkim uśmiechu życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie i wzajemnie, życzę wszystkiego dobrego :)

      Usuń