czwartek, 14 sierpnia 2014

Turnus rehabilitacyjny w Świnoujściu...

Za nami czwarty już turnus rehabilitacyjny, który spedzilismy nad morzem. Jeden z najbardziej udanych, a wszystko dlatego, że dopisała pogoda i chłopcy mogli do woli wyszaleć się w morzu. Męcząca była jedynie podróż pociągiem, dziewiętnaście godzin jazdy, głównie nocą. Jednak daliśmy radę, nawet Karolek zachowywał się wzorowo i nie marudził, pomimo ciężkich warunków. Ale pierwszego dnia, gdy okazało sie, że za chłodno na kąpiel, dał nam taki koncert, że mieliśmy serdecznie dość wszelkich wyjazdów. Płakał i złościł się całe popołudnie, uciekał i trzeba było go trzymać, żeby nie wpadł pod samochód. Oszarpałam się z nim, aż bolały mnie ręce. To był dzień, gdy położyłam się spać, płacząc do poduszki. Kolejne dni były cudowne, kąpiel, słońce, ciepła woda, śmiech i radość dzieci, naprawdę chciało się żyć. Karol z Sylwkiem kilka kolejnych dni spędzili w wodzie, popływali, popluskali się, ile tylko się dało. Ja także razem z nimi, bo woda była naprawdę super. Oprócz morskiej kąpieli, nie zabrakło też innych atrakcji: wieczorny rejs statkiem, podczas którego oglądaliśmy zachód słońca, wycieczka do Międzyzdrojów na molo, Aleję Gwiazd i Muzeum Figur Woskowych oraz dwa wyjazdy do Niemiec na Termy, czym moi chłopcy byli wprost zachwyceni. Podczas tego wyjazdu okazało się, że nasz Sylwuś pływa!!! Jeszcze 3 miesiące temu bał się wejść do głębszej wody, a tu nagle przepłyną z jednego końca basenu na drugi. Byłam w szoku, jak zobaczyłam. Karol też pływa, ale nie tak dobrze, jak Sylwuś. Domyślamy się nawet, jak do tego doszło. Sylwuś już drugi raz zaprzyjaźnił się na turnusie ze starszą od siebie dziewczynką Zuzią i razem z nią spędzał czas w wodzie. A ponieważ Zuzia bardzo dobrze pływa (2 lata chodziła na lekcje), Sylwek podpatrzył to i owo i teraz są tego efekty. Jesteśmy z niego dumni!!! Karolek też bardzo się zmienił od ostatniego turnusu, oczywiście na plus. Więcej rozumie, potrafi dostosować się do innych, grzecznie siedzi przy stole w czasie posiłków, ale niestety, jak się na coś uprze, to nie ma siły na niego. Poza tym nienawidzi spacerów. Gdzie byśmy nie szli, musiałam ciągnąć go za rękę, jak koń. Wracałam ledwo żywa. Najmilej nasi chłopcy wspominają wyjazdy do na Termy w Ahlbeck, w Niemczech. Tam to dopiero było szaleństwo, pływanie, nurkowanie, zjeżdzanie i masa innych atrakcji. Również bardzo podobał nam się wyjazd do Międzyzdrojów, gdzie główną atrakcją było Muzeum Figur Woskowych. Nie myliłam się, Karolka trzeba było pilnować i na krok nie spuszczać z oczu. Kiedy doszliśmy do figury Szekspira, trzymającego w dłoni czaszkę, owa czaszka mało nie wylądowała na ziemi. Aż zamarłam ze strachu. Na szczęście nie spadła i się nie rozbiła, bo wtedy byłby prawdziwy kłopot. Jedyne, z czym sobie nie radzimy, to głośne buczenie Karolka. To już drugi rok, jak słychać go na pół miasta, kiedy idziemy na spacer. Nawet gdybyśmy chcieli być anonimowi, nie da się, bo każdy słyszy i odwraca w naszym kierunku głowę. Niektórzy tylko chwilkę, a są też tacy, którzy zwyczajnie, natrętnie się gapią. Nawet mieliśmy jedną akcję, gdzie grupka młodych chłopaków, naśmiewała się z Karolka, bucząc i zatykając uszy. Ostro ruszyliśmy do obrony, ale żaden nawet nie pisnął, gdy mąż zapytał, czy im to przeszkadza. To kwiczenie, buczenie i cała masa dźwięków, jakie wydaje Karol jest bardzo uciążliwe, ale ja z biegiem czasu obojętnieję na to coraz bardziej, bo pewnie zwariowałabym, ciągle o tym myśląc. Owszem, po całym dniu głowa prawie pęka, ale takie to już uroki tego Karolkowego autyzmu. No i wreszcie turnus dobiegł końca. Napstrykaliśmy mnóstwo zdjęć, trochę odpoczęliśmy od zwykłej szarej codzienności i szczęśliwie wróciliśmy do domu. Te dwa tygodnie, nawet nie wiem, kiedy nam zleciały... bardzo szybko w tym roku. Jeśli dożyjemy, za rok też życzę sobie i dzieciom takiej pogody, jaka była teraz. Turnus uważam za udany!!!

Mam jeszcze jedną prośbę... Wiem, że niektórym osobom bardzo ciężko pogodzić się z tym, że możemy co roku wyjechać z dziećmi nad morze. Pewnie, gdyby nie autyzm Sylwka i Karolka oraz dofinansowanie z PFRON-u, całe wakacje siedzielibyśmy w domu. Owszem, nie każdego na taki wyjazd stać, ale też nie każdy ma dwoje niepełnosprawnych dzieci. I teraz zastanówcie się głęboko, czego Wy nam zazdrościcie: niepełnosprawności? choroby dzieci? Nie rozumiecie nawet, co to znaczy chore dziecko, nie doceniacie tego, co macie, a boli Was odrobinę szczęścia, które otrzymały moje dzieci, w tym tak okrutnym dla nich życiu. Mimo Waszej zazdrości, ja i tak cieszę się każdym uśmiechem moich chłopców, każdą radością, jaką otrzymuje mój Sylwuś i Karol od wielu dobrych ludzi. Tak, bo mamy masę przyjaciół w tej naszej ciężkiej i trudnej drodze, ludzi, którzy nas wspierają, rozumieją i którzy nie są na tyle tępi, żeby zazdrościć czegoś, co wcale powodem do zazdrości nie jest. Wszystko bym oddała za to, żeby moje dzieci, miały to, co mają inne... zdrowie!!! i żeby nikt nie miał nam za złe, że czasem też chcielibyśmy zaznać trochę radości w życiu. Bo tak to już jest, że jak się coś ma, to się nie docenia, a kopie dołki pod innymi, czasem nie myśląc o ich trudnej, a nawet beznadziejnej sutuacji. Czy Wam się to podoba czy nie, ukradnę trochę tego szczęścia dla moich dzieci, powalczę o nie, mimo że tak nam tego zazdrościcie. Liczą się tylko one, ich radość, ich uśmiech... Czy to tak wiele, czy za dużo, wobec tego z czym przyszło im żyć? Czy one nie zasługują już na nic, tylko na cierpienie i ból? Nie!!! One mają także prawo być szczęśliwe. I nie mówcie, że nam to dobrze, bo wypoczywamy, bo Wy nawet nie macie pojęcia, co dzieję się w naszych głowach, naszych sercach i myślach, kiedy codziennie patrzymy na swoje niepełnosprawne dzieci. Nie wiecie tego i obyście się nigdy nie dowiedzieli... Nie życzę nawet największemu wrogowi...

7 komentarzy:

  1. Wspaniale ,ze wyjechaliście....ach podziwiam Ciebie i inne takie mamy, takich rodziców..super,że synowie pobuszowali w wodzie....to najważniejsze, Wasz odpoczynek ...reszta się nie liczy....Trzymajcie się cieplutko..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana <3 Jak dobrze mieć takich przyjaciół, jak Ty :) Pozdrawiam i ściskam mocno :*

      Usuń
  2. Nie przejmuj sie :) sama mam autystyka wiec wiem co czujesz. Pozdrawiam z Rzeszowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Moj synek tez buczy :-) a ja z nim usmiechem oczywiscie.Dzielna z Ciebie mamuska..Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój wpis przywołał wspomnienia z turnusów rehabilitacyjnych, w których uczestniczyłam, gdy byłam dzieckiem. W wieku zaledwie siedmiu lat uległam poważnemu wypadkowi. Uraz biodra, którego się wówczas nabawiłam, rzutował na moim dalszym życiu. Wszystko zmieniło się dopiero wtedy, gdy zaczęłam korzystać z usług świetnego fizjoterapeuty. Zaproponowana przez niego rehabilitacja przyniosła fantastyczne efekty. Biodro przestało mi już tak dokuczać, co pozytywnie wpłynęło na jakość mojego życia. Nigdy nie można się więc podawać, bo pomoc kiedyś nadejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak turnus to tylko i wyłącznie pobyty lecznicze w Ciechocinku. Moja babcia zawsze wraca zadowolona i wypoczęta z takiego turnusu ;)

    OdpowiedzUsuń