niedziela, 27 stycznia 2013

Przegląd Kolęd...

24 stycznia w Centrum Kulturalnym w Przemyślu odbył VIII Przegląd Kolęd, Pastorałek oraz Scenicznej Twórczości Bożonarodzeniowej dla Dzieci Niepełnosprawnych. Organizatorem tego wydarzenia jest Towarzystwo Przyjaciół Dzieci we współpracy ze Specjalnym Ośrodkiem Szkolno - Wychowawczym Nr 1 w Przemyślu. 
Dla naszego Karolka był to już trzeci taki przegląd, w którym wystąpił na scenie razem z innymi kolegami i koleżankami ze swojego oddziału przedszkolnego oraz szkoły. Dla Sylwusia natomiast, było to pierwsze takie doświadczenie, ponieważ wcześniej uczęszczał do szkoły masowej, gdzie nie organizowano tego typu przedsięwzięć, a nawet jeśli, to główne role należały, jak w większości szkół, do dzieci zdrowych i zdolnych.
Pierwszy raz w przeglądzie kolęd uczestniczyliśmy w 2011 roku. Było to dla nas wszystkich niezapomniane przeżycie. Nie spodziewaliśmy się takich emocji i wzruszeń, jakich dostarczył nam występ naszych niepełnosprawnych dzieci. Szczególnie, gdy na scenę weszły przedszkolaki, a wśród nich nasz kochany Karolek. Dzieci przedszkolne wyszły ubrane, jak co roku w tych samych strojach, wszystkie przebrane za aniołki, a razem z nimi ich panie, które wkładają masę pracy w to, by przygotować wszystko na jak najwyższym poziomie. Co do aniołków, to już po pierwszym występie zrozumiałam, że te niepełnosprawne przedszkolaki nie mogły by występować w innej roli, bo rzeczywiście to PRAWDZIWE ANIOŁKI. Ich pierwszy występ był dla nas wielkim wstrząsem. To całkiem inna sytuacja, kiedy widzi się na co dzień swoje dziecko w domu, niż to, gdy zobaczy się go z dziećmi takimi jak ono -  niepełnosprawnymi z różnego rodzaju schorzeniami: z zespołem downa, z autyzmem czy z dziecięcym porażeniem mózgowym. Wtedy dopiero człowiek zdaje sobie sprawę, że jego dziecko jest takie samo jak tamte: chore i bezradne. Za pierwszym razem cieszyłam się najbardziej tym, że w czasie występu były pogaszone światła, wypłakałam dwie paczki chusteczek. Całe szczęście, że tego nikt nie widział. Głupio by było, gdyby ktoś zobaczył, że tak się rozkleiłam na występie swojego dziecka. Przecież Karolek był bardzo dzielny i uśmiechnięty, a ja … zalewam się łzami, jak beksa. Długo, długo po występie nie mogłam dojść do siebie, cały czas wspominałam śpiewaną ( a raczej tańczoną ) przez dzieci kolędę oraz emocje, jakie temu towarzyszyły. Za każdym razem wzruszałam się, kiedy oglądałam płytę z tego występu, a na niej naszego Karolka. Sam widok tych dzieci był piękny, a zarazem wzruszający: wszystkie całe ubrane na biało, białe komeżki, w takim samym kolorze rajtuzki, a na plecach przypięte skrzydełka. Nauczycielki także ubrane w białe suknie, bo przecież też są Aniołami, przynajmniej dla dzieci z którymi na co dzień pracują.
 Rok potem odbył się drugi podobny występ, któremu towarzyszyły te same uczucia i emocje, ale już w odrobinę mniejszym stopniu. Jeszcze przypadkowo na występ Karolka pojechała z nami jego prababcia. Powiedziała nam potem, że rozchorowała się, kiedy zobaczyła te biedne, chore dzieci, a pomiędzy nimi Karolka i żałuje, że dała nam się na to namówić. Od tej pory postanowiliśmy już nie zabierać na to wydarzenie nikogo z rodziny, bo dla nich to zbyt duże przeżycie. Co innego my rodzice „twardziele”, którzy na nasze pociechy patrzą z taką dumą, że te niepełnosprawne dzieci też dużo potrafią, że są takie śliczne, zdolne, wyjątkowe pod każdym względem… i bardzo, bardzo dzielne.
Tym razem Karoluś był bardzo wyczerpany po szpitalu i chorobie. Jeszcze dwa dni przed samym występem nie mógł wstać z łóżka i już baliśmy się, że w tym roku nie weźmie udziału. Chociaż tak naprawdę sobie tego nie wyobrażaliśmy, bo zawsze przegląd kolęd był dla nas najważniejszym wydarzeniem w ciągu całego roku przedszkolnego. Na szczęście w przeddzień występu Karolek już trochę lepiej się poczuł, nabrał sił, więc ubraliśmy go w białą koszulę oraz bielutkie rajtuzy i zawieźliśmy na tą ważną dla nas wszystkich uroczystość. Mimo tego, że Karolek był trochę osłabiony,  wystąpił razem z dziećmi. W moim przypadku wyjątkowo obyło się bez łez. Być może po dwóch latach już się trochę uodporniliśmy i całe szczęście, bo przecież ileż można płakać?.... Poza tym trochę rozbawiła nas scenka, w której dzieci zagrały przy szopce, a wszystko dlatego, że w rolę psa pasterskiego wcieliła się Barsa, pies z którym dzieci mają prowadzoną dogoterapię. Barsa mimo, że jest czarnym labradorem, świetnie poradziła sobie w roli psa pasterskiego. Później wyszły dzieciaczki ze swoimi paniami, w tym roku z przyklejonymi na piersiach dużymi świecącymi sercami i balonikami w rączkach. Jak zwykle świetnie zatańczyły i zostały nagrodzone gromkimi brawami. Po nich występy innych dzieci i wreszcie nadeszła kolej na Sylwusia. Sylwek miał wystąpić jako bombka, ale był tak przestraszony i przejęty, że nie dał sobie założyć stroju. Był więc gwiazdką. Jednak na scenie zapomniał o strachu i tańczył razem z resztą dzieci. Jak na pierwszy raz na scenie, to poszło mu super. Jedyne czego żałujemy, to tego, że w tym roku nie zobaczyliśmy występu Justynki Krajewskiej, dziewczynki, która co roku przepięknie śpiewa kolędy, której losami niedawno żyła cała Polska po obejrzeniu reportażu w „Sprawie dla reportera”. Wiele osób pytało mnie o tę dziewczynkę,bo to my mieliśmy to szczęście słyszeć jak pięknie i przejmująco śpiewa. Karolek był bardzo słaby więc zaraz po swoim występie i Sylwusia powróciliśmy do domu. Na szczęście z Przeglądu Kolęd i Pastorałek pewnie będzie płyta, więc zobaczymy, co nas, niestety, w tym roku ominęło….



1 komentarz: