niedziela, 23 czerwca 2013

Blogowe przemyślenia

Blogowe przemyślenia…



Kończy się szósty miesiąc życia Karolkowego bloga. Jeszcze tak niedawno trudziłam się i głowiłam nad pierwszym postem, zdjęciami na stronę główną oraz dokładnym opisem historii mojego synka, a tu już stuknęło pół roku. O okolicznościach jego powstania pisałam wcześniej. Chociaż wszystko stało się zupełnie przypadkowo, blog zmienił moje dotychczasowe życie, odmienił je na duży plus. Po pierwsze, dzięki niemu poznałam wielu wspaniałych i wartościowych ludzi, z którymi cały czas utrzymuję kontakt, a po drugie w końcu wyszłam z ukrycia głośno mówiąc, co mnie, jako matkę dziecka cierpiącego na autyzm, martwi i boli. Kolejna ważna dla mnie sprawa, to lekcja pokory, jaką otrzymałam od rodziców, którzy zmagają się z podobnymi, jak my problemami. Dotychczas miałam wrażenie, że nikt nie cierpi tak bardzo, jak ja i nikogo nie spotkał taki okrutny los. Zdałam sobie sprawę, jak wielką byłam egoistką i jak bardzo się myliłam.  Przez kontakt z innymi ludźmi wreszcie do mnie dotarło, jak wielu jest rodziców, których dzieci również chorują i cierpią, matek oraz ojców spędzających większość czasu przy swoich pociechach w szpitalach, patrzących na płacz, ból, rozgrywającą się walkę o życie, a czasami z zupełną bezradnością, że nic nie da się więcej zrobić, patrzących na śmierć swojego najukochańszego dziecka. Jestem pełna podziwu dla tych ludzi, że mają taki ogrom siły, by unieść ten ciężar. Teraz nie narzekam już tak bardzo, jak kiedyś. Robię wszystko, by było lepiej.  Sama rozpacz i smutek nic nie dają, a dzięki znajomym i życzliwym mi osobom, dostaję porządnego kopa, żeby się już tyle nie „mazać”, ale cieszyć, tym co mam i pracować, żeby mieć więcej. To „więcej” dotyczy postępów moich dzieci. Karolek idzie do przodu, widzę jak się rozwija, słyszę pochwały od terapeutów, że umie już to, umie tamto, że był grzeczny, wytrwale pracował,  wykonywał polecenia, itd. Sylwuś także robi duże postępy, zna już wszystkie literki, teraz uczy się czytać, co wcześniej wydawało mi się tylko bajką. Przekonuję się, że bajki i marzenia, dzięki ogromnej pracy wielu osób, powoli zamieniają się w rzeczywistość. Mam świadomość, że sama bez niczyjej pomocy, nie osiągnę tyle, ile bym chciała. Ograniczają mnie przecież możliwości finansowe. To dzięki Waszym pieniążkom z 1% podatku, opłacamy prywatną terapię Karolka, możemy dołożyć do jego turnusu rehabilitacyjnego i korzystamy z płatnej hipoterapii. Jeśli chodzi o terapię końmi, to był strzał w dziesiątkę. Gdybyście widzieli radość Karolka, kiedy terapeuta idzie przyprowadzić kobyłkę Basię. Karolek skacze wtedy po trawie, śmieje się w głos i gryzie z niecierpliwości, poranione już porządnie, paluszki. Zobaczyć takie szczęście u swojego dziecka – bezcenne!!! Rozwijamy się więc, a Wy nam w tym pomagacie. Kiedy zaczynałam prowadzenie tego bloga, cel był jeden: zbiórka pieniążków z 1% na terapię i rehabilitację Pulpecika. Najpierw umieściłam dane, potem napisałam parę słów o Karolku, a dalej już kolejne posty pisały się same J Teraz dopiero widzę, ile dał mi ten blog, pisanie o naszych radościach i smutkach. Zdecydowanie więcej jest plusów, ale minusy także jakieś tam są, m.in. to, że czytają to także źli ludzie, żeby później złośliwie komentować i plotkować na nasz temat. Tymi jednak za bardzo się nie przejmuję. Dla mnie jedynym minusem jest to, że nie jestem tutaj anonimowa. Kto czyta ten blog, może dowiedzieć się o nas wszystkiego: o Karolku, Sylwusiu i całej mojej rodzinie, może poznać moje przemyślenia, wartości, czyli tę sferę życia, którą dotąd trzymałam tylko dla siebie. Nie jest mi z tym za dobrze, bo każdy człowiek potrzebuje odrobinę prywatności, a ponieważ zawsze byłam, jestem i pewnie będę dalej „wylewna”, wiem, że dużo osobistych refleksji i przemyśleń się tutaj jeszcze pojawi. Kilka osób pytało mnie, dlaczego nie prowadzę bloga regularnie i nie dodaję codziennych postów. Nigdy nie miałam nawet takiego planu, by zakładać blog. Kiedyś tam, sobie myślałam, że fajnie by było coś takiego prowadzić i pisać o moim Skarbeczku, ale zawsze brakowało odwagi. Do tego dochodził jeszcze brak wiary w to, że dam sobie radę, niepewność: Co ja będę pisać? Czy ktoś mnie nie skrytykuje? Kto będzie czytał te moje wypociny? Tysiące pytań bez odpowiedzi i strach, że mi nie wyjdzie, bo przecież nic nigdy w życiu mi się nie udaje. Jakoś wyszło, blog jest, czytelników też mam, więc piszę dalej. Piszę tylko wtedy, kiedy jest o czym, gdy zdarzy się coś ciekawego, kiedy przypomnę sobie jakieś epizody z życia Karolka, z którymi chcę się z Wami podzielić, gdy spotka nas coś miłego, dobrego lub przeciwnie przykrego i złego. Tu zawsze mogę wylać swoje żale i mieć pewność, że ktoś pocieszy nas i zrozumie. Nie piszę postów codziennie dlatego, że zwyczajnie nie mam na to czasu. Jestem osobą, która pracuje, ma także inne obowiązki. Poza tym są takie dni, że Karolka widzę jedynie parę godzin. Dzień Karolka to przedszkole, terapia, potem terapeutka w domu i sen. Moje to praca, czasem jakieś wyjazdy, szkolenia czy spotkania. Tak codziennie. Podziwiam tych rodziców, którzy prowadzą swoje blogi regularnie, pisząc dzień w dzień. Ja do nich nie należę i nigdy należeć nie będę. Moje posty pojawiać się będą nieregularnie. Dlatego tym bardziej jestem wdzięczna tym osobom, które czasem tu zaglądają i czytają to, czym się chcę z nimi podzielić. I jestem pełna podziwu, że dajecie radę. Ja tylko czytam, co napisałam przed umieszczeniem na bloga. Potem już nigdy nie wracam do poprzednich postów, nienawidzę tego. Nie umiem wytłumaczyć dlaczego, może to nudne czytać to o czym się codziennie myśli, może wstydzę się siebie samej, nie wiem. W każdym razie pisać będę dalej. Może kiedyś to będzie jakaś pamiątka dla Karolka, dla innych rodziców autystycznych dzieci wsparcie, wiedza, że nie są z tym sami, że jest nas więcej, rodziców z podobnymi problemami i bolączkami. Wierzę jednak, że pisanie tego bloga ma sens. W przeciwnym razie, dawno już dałabym sobie z tym spokój. Może też czuję ulgę, kiedy uwalniam swoje myśli, dzielę się nimi. Na razie, gdy będę czuła potrzebę pisania, będę to robić. Nieregularnie, ale myślę, że lepsze to niż pisanie na siłę dzień po dniu. Do dzisiejszego posta dołączam kilka fotek z wczorajszej kąpieli w basenie. Karol szaleje w nim, jak wariat. Woda to zdecydowanie jego żywioł. Uwielbiam tę jego radość…











6 komentarzy:

  1. założenie bloga bardzo osobistego, to dla mnie ogromna odwaga :) jak to u nas na spotkaniach mówią "słowo pisane ma ogromną moc", więc tworzenie postów jest w jakimś sensie autoterapią :)
    gratuluję i życzę wytrwałości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana :) Mam nadzieję, że tej wytrwałości mi nie zabraknie ;) Pozdrawiam serdecznie i mocno ściskam :*

      Usuń
  2. Ja również cieszę się, że pisze i będzie Pani pisać bloga. Czytam każdy post i czytanie opowieści o Karolku sprawia mi naprawdę ogromna przyjemność. Widząc pani siłę i determinację wyciągam wnioski sama dla siebie i dziękuję za to. Życzę ciągłej radości z dzieci i serdecznie pozdrawiam ;)
    Była uczennica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo miłe, że czytasz mój blog. Nie spodziewałam się nawet, że jakakolwiek młoda osoba będzie zainteresowana tym, co piszę. Dlatego tym bardziej mnie to cieszy. Sprawiłaś mi dużą radość tym komentarzem. Tak pomyślałam sobie, że jako nauczyciel też chyba jestem coś warta, skoro jedna z uczennic tu zagląda :D Dziękuję serdecznie i cieplutko pozdrawiam :)))
      P.S. Życzę miłej lektury... ;)

      Usuń
  3. o ja przepraszam ! ja sie jeszcze zaliczam do MŁODYCH osób ! hahahaahahahahah ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak Skarbie, młoda jesteś :) Tylko, że moją uczennicą nigdy nie byłaś :( Ale nic straconego, jak chcesz możesz nią zostać. Tylko ostrzegam, jestem bardzo ostrą i surową nauczycielką (moje dzieci chętnie to poświadczą) :D

    OdpowiedzUsuń