sobota, 7 grudnia 2013

Lepsze i gorsze dni...

Pewnego pięknego dnia wchodząc rano do łazienki zastałam niezwykły widok. Karolek stał z podwiniętymi do łokci rękawami i namiętnie wykręcał z wody skarpetkę, którą wyprał w psiej misce. Obok leżała cała sterta przygotowanych przez niego ubrań. Część mokrych, czyli wypranych, leżała w wannie, zaś reszta jeszcze suchych ciuchów czekała na swoją kolej. Oczywiście wszystko wokół pływało w wodzie, ale Karolkowi wcale to nie przeszkadzało. Zapowiadał się dla niego bardzo pracowity dzień, który niestety zepsułam nagłym wtargnięciem do łazienki. Najpierw opanowałam mini powódź, a potem odzyskałam miskę, w której Korri codziennie pije wodę. Biedna psinka, tylko stała obok i patrzyła jak w jej własnej, osobistej misce, Karol urządził wielkie pranie. Cała ta sytuacja rozśmieszyła mnie tak bardzo, że postanowiłam  notować i zapisywać sobie różne wyczyny naszego Łobuza. Jest ich niemało, lecz nie wszystkie wywołują u nas uśmiech. Czasami mamy naprawdę serdecznie dość, kiedy cały dzień, Karolek dwoi się i troi aby zwrócić na siebie naszą uwagę i rozrabia ile tylko wlezie. Właśnie stąd ten tytuł posta "Lepsze i gorsze dni", bo takie one są, kiedy ma się autystyczne dziecko. Już nie raz spotkałam się z opinią rodziców zaglądających do naszego bloga, że czytając go mają wrażenie, że to o nich i ich autystycznych pociechach. Bo nasze dzieciaczki są wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju. Z jednej strony wielkie łobuziaki i urwisy, a z drugiej tak słodkie, kochane i niewinne, że nie sposób się na nie złościć i gniewać za te ich nieziemskie pomysły i szalone wyczyny. Pranie w psiej misce, to nie jedyny wybryk Karolka. Ostatnio z Korri są w tak zażyłych relacjach, że kilka dni temu sam odmawiając sobie słodyczy, nakarmił ją wafelkami w czekoladzie. Dla Korri wafelki, to większy rarytas niż mięso i wydaje się, że zjadłaby tego każdą ilość. Niestety, gdy dała do zrozumienia, że ma już dość słodkiego, Karol nie zwracając uwagi na jej protesty, jedną ręką przytrzymał ją za ucho, a drugą na siłę włożył do pyska batonik. Jakby tego mało, próbował ją zmusić jeszcze do zjedzenia papierka, ale na szczęście w porę wkroczyliśmy do akcji i uratowaliśmy biedną, przejedzoną psinkę. Korri mimo, iż jej życie z Karolkiem, bywa niekiedy bardzo trudne i pełne przykrych niespodzianek, uwielbia spędzać z nim czas, bawić się, a nawet pozwala, aby ciągnął ją za ucho lub ogon. Udaje wtedy, że jest bardzo groźna i delikatnie gryzie Karolka po rączkach. Karolek pamięta o niej zawsze, kiedy nie daje rady skończyć obiadu i często karmi widelcem, podsuwając kawałki kotleta. I jak tu nie kochać takiego przyjaciela, który tak troskliwie dba o swojego pupilka. Do tych lepszych dni zdecydowanie zaliczamy te, kiedy przez cały dzień Karolek nic nie zniszczy, nikogo nie zbije, nie rozbierze się do naga i nie płacze z byle powodu. Ostatnio był jeden taki dzień. Po tym, jak popsuł w domu dwa komputery, zdecydowaliśmy, że nie kupimy nowego, bo nas zwyczajnie na to nie stać. Jeden leży w szafie w opłakanym stanie, a drugi najpierw świecił na zielono, a od kilku dni wcale nie da się włączyć monitora. Najgorsze jest, to że Pulpeciątko nie ma na czym oglądać bajek. Kupiliśmy więc odtwarzacz DVD. Dostał go na Mikołaja, a wraz z nim kilka ulubionych filmów "Uciekające kurczaki", "Shrek", "Mrówka 2" i parę nowych, których jeszcze nie zna. Ah... cóż to był za Aniołek z naszego Karolka, kiedy włączyliśmy mu jego hity na DVD. Nawet nie podejrzewałabym, że nasz Pulpecik potrafi być taki grzeczny i skupiony na bajce przez prawie trzy godziny. To prawdziwy cud. Takich chwil mamy niewiele, najczęściej to biegamy za nim po domu ze slipkami i spodniami, by nie chodził nago, a on je nawet 15 razy dziennie ściąga. Pilnujemy, kiedy idzie do ubikacji, aby niczym się nie wysmarował, ale i tak prawie codziennie, jakoś mu się udaje. Chwila nieuwagi i trzeba go całego szorować. Przyzwyczailiśmy się już, ale marzy nam się taki jeden dzień, gdy nie trzeba będzie tego robić. Jeszcze do tego te krzyki i huczenie. Zawsze wieczorem, przed spaniem, nasz młodszy syn budzi się do życia. Skacze po stole, ławie, szafkach, fotelach, a przy tym ma bardzo, bardzo dużo do powiedzenia. Jego głośne "aaaa, uuuu, iiii, oooo" roznosi się po całym domu. Kiedy jest się zmęczonym, głowa pęka. Lecz nie to mnie niepokoi. Najgorsze, że on sam cierpi, kiedy jest tak bardzo pobudzony. Te nocne szaleństwa zawsze kończą się płaczem, żalem i ogromnymi łzami. Żal mi Biedactwa, gdy tak się męczy. Ostatnio lekarka przypisała nam syropek uspokajający Atarax i to go trochę wycisza. Podajemy mu go tylko w ostateczności, kiedy widzimy, że bez nas sobie nie poradzi. Kiedy śpi, wygląda jak Aniołek. Malutki, zwinięty w kłębuszek blondynek z dziecinną buziunią, cieplutki i z różowiutkimi policzkami. Patrząc tak na niego, aż trudno uwierzyć, że to ten sam mały Łobuziak, który potrafi w ciągu paru minut, przewrócić cały dom do góry nogami. Kiedy tak smacznie śpi, ja siedzę przy nim i nie odrywam oczu od jego cudnej buzi. Najcudowniejszej na świecie... 
Do posta dołączam zdjęcie sprzed kilku lat, kiedy Karolek rozpoczynał swoją przygodę z przedszkolem. Mam takie jedno zdjęcie, które zawsze miło wspominam. Ono najbardziej oddaje to, jakim Karolek jest naprawdę. Zawsze wesoły, dowcipny, z głową pełną pomysłów do zabawy i szaleństwa. Mimo swojego zaczarowanego świata, w którym został zamknięty, potrafi być szczęśliwy, na przekór wszystkiemu i wszystkim. Dziękuję tym, którzy wywołują ten cudny uśmiech na jego buzi...



2 komentarze:

  1. Czekolada jest dla psa trująca, więc lepiej uważaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak... wiem o tym. Nawet kostka czekolady może być niebezpieczna dla psa, dlatego staramy się uważać ;)

      Usuń