Hipoterapia
to jedna z metod rehabilitacji osób niepełnosprawnych, która swoją specyfikę
zawdzięcza koniowi biorącemu dział w terapii. Zajęcia z końmi są dobrą formą
terapii dla dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Jedną z jej wielu zalet
jest to, że zmniejsza zaburzenia równowagi, zapewnia kontakt ze zwierzęciem i
przyrodą, stymuluje rozwój psychoruchowy dziecka: poprawę koordynacji wzrokowo
– ruchowej, orientacji przestrzennej oraz rozeznanie w schemacie własnego ciała.
Hipoterapia zwiększa możliwość koncentracji uwagi i utrzymanie zorganizowanej
aktywności, zwiększa motywację do wykonywania ćwiczeń, rozwija samodzielność,
zwiększa poczucie własnej wartości. Poza tym kontakt z koniem relaksuje,
osłabia reakcje nerwicowe oraz uczy wykonywania poleceń. Dla wielu dzieci
nawiązanie uczuciowej więzi z koniem wspomaga rozwój samodzielności i wzmacnia
poczucie własnej wartości. Jest to wyjątkowa i niepowtarzalna metoda
usprawniania dzięki obecności konia – współterapeuty. Koń i jego ruchy dają
zupełnie nowe i niespotykane w innych metodach terapeutycznych możliwości.Mając
dziecko z autyzmem, grzechem byłobywięc z tej formy terapii nie skorzystać,
albo przynajmniej nie spróbować. My myśleliśmy o hipoterapii już od dawna, ale
mieszkając na wsi, mamy małe możliwości gdziekolwiek wyjść, albo pojechać z
dzieckiem. Wszystko łączy się z kosztem, a tu niestety u nas ciężko powiązać
koniec z końcem. Teraz dzięki pieniążkom z 1% jest odrobinę lżej i będzie nas
stać, by z jak największej ilości różnorakiej pomocy skorzystać. Najbardziej
obawialiśmy się pierwszego razu na koniu, czy Karol nie będzie się bał, albo
uciekał lub czy nie zacznie wniebogłosy krzyczeć. To co się okazało tam na
miejscu, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. W obawie o reakcję naszego
małego autysty, najpierw na konia posadziliśmy Sylwusia, żeby Karol oswoił się
z samym widokiem zwierzęcia i zobaczył, że jazda na nim, to nic strasznego. Ku
naszemu zdumieniu Karolek po kilku minutach zaczął pokazywać na konia paluszkiem
i ciągnąć w jego kierunku swojego tatę. Mimo tego, że bardzo się niecierpliwił,
musiał wytrzymać dwadzieścia minut, tyle ile trwała pierwsza jazda i poczekać
na swoją kolej. Wreszcie przyszła ta chwila. Karolek wypalił jak strzała w
kierunku zwierzęcia. Kiedy usiadł i koń ruszył, widziałam przez króciutką chwilę pewien
niepokój i obawę na jego buzi, ale szybko pojawił się uśmiech. Te dwadzieścia
minut minęło mu bardzo szybko, gdy odchodziliśmy, jeszcze oglądał się za
konikiem. Chciał zostać trochę dłużej. Jeszcze tylko wspomnę o tym, że
nasza hipoterapia odbywa się w małej miejscowości pod Przemyślem, Orzechowcach, znanych głównie ze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt. Nasz konik
to klaczka Basia, wyjątkowo łagodna i posłuszna. Wspaniały koń. To czym nas
zaskoczyła, to jej własny, zakodowany w pamięci zegarek. Po dwudziestu minutach
sama schodziła z wybiegu, nie potrzebowała żadnych innych poleceń ani sygnałów,
że terapia się skończyła. Basia jest cudowna i zamierzamy regularnie do niej
jeździć. Sylwek już powiedział, że chciałby mieć hipoterapię jeszcze raz. A
Karolek? Tak naprawdę to zastanawiam się, czy mnie jeszcze w życiu zaskoczy.
Może zaskoczyć wszystkim, dzisiaj się o tym na własne oczy przekonałam. Oby
zaskakiwał tylko w pozytywny sposób. Jeszcze tylko napiszę Wam, że nie dokuczał
Basi, jak czasem robi to z Korri. Może był onieśmielony na początku? A może
troszeczkę zmądrzał? Miejmy nadzieję JJJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz