niedziela, 28 kwietnia 2013

Wiosenne zmiany


Wiosenne zmiany…

Wreszcie doczekaliśmy się pięknej pogody i Karol najchętniej cały dzień spędzałby na podwórku, szczególnie na zjeżdżalni i huśtawkach. Wraz z nadejściem upragnionych słonecznych dni, zaszło kilka pozytywnych zmian w zachowaniu naszego Łobuziaka. Pierwszą jest ta, że nie ucieka nam na drogę, bawi się tylko obok domu. W ubiegłym roku mieliśmy z tym ogromny problem, wystarczyło spuścić go na chwilę z oczu i już był na ulicy. A tam, gdzie mieszkamy samochody pędzą szybko, wystarczy chwila nieuwagi i może dojść do tragedii. Drugą sprawą, która tak bardzo mnie zawsze bolała, było zachowanie Karolka w Kościele. Oj, ile żeśmy z nim przeszli! Do tego te pełne pogardy ludzkie spojrzenia. Koszmar!!! Jednak warto było nie odpuszczać, robić swoje, prowadzić dziecko do Kościoła pomimo wszystko i wbrew tym, którzy najchętniej by się go pozbyli… bo krzyczy, tupie, śmieje się na głos. To wszystko mam nadzieję, już za nami. Po długiej przerwie w uczęszczaniu na Mszę Świętą, był już dwa razy. Grzeczniutki jak aniołek, nawet klękał, kiedy widział, że inni to robią i składkę wrzucił do koszyka, a nie na środek kościoła, czego się obawialiśmy. Ludzie też jakby trochę przychylniej na nas patrzą. Podobno niektórzy czytają mój blog i z niego dowiedzieli się, że Karolek ma autyzm, wcześniej nie mieli o tym pojęcia. Dobrze, że tak się stało, to moje pisanie nie poszło na marne. Dzięki Wam którzy czytacie oczywiście. Gdyby nikt tego nie czytał pewnie już dawno zaprzestałabym pisania, mam tyle rzeczy na głowie i tak strasznie mało czasu, za mało by robić wszystko to, co lubię, co sprawia mi przyjemność. Moje życie to Karol i Sylwuś, wszystko kręci się wokół nich. No właśnie, miałam pisać o pozytywnych zmianach w życiu Karolka. Jest ich wiele, dla tych, którzy mają zdrowe dzieci, to może drobiazgi, a dla nas sprawy dużej wagi, które tak ogromnie cieszą. Oprócz postępów są także i problemy, bo bez nich pewnie życie wydawało by nam się strasznie nudne. Pierwszy to taki, że od kilku dni, kiedy mamy otwarte drzwi na balkon, z góry zleciał już cały komplet filiżanek z ciemnego szkła. Karol wyrzucał sobie po jednej, a każda z nich roztrzaskiwała się w drobny mak. Uwielbiałam te filiżanki, ale co tam, od teraz będziemy pić kawę w kubku lub szklance, bez względu na to, że to już nie ten sam smak, co w ulubionej, ukochanej filiżaneczce. No i drzwi na balkon, niestety, musiały zostać zamknięte, a klamka wyciągnięta i schowana, tak na wszelki wypadek. Druga sprawa, która nas niepokoi, to stosunek Karolka do naszej Korriny. Kiedyś nawet jej nie dotkną, a teraz lubi przesiadywać przy niej, ciągnąć za ucho lub ogon, czy rozszerzać jej pysk i oglądać wszystkie zęby. Korri jest wyjątkowo łagodnym psem, ale ma swoje granice wytrzymałości i czasem warknie dając do zrozumienia, że nie życzy sobie takiego traktowania. I dobrze, bo dzięki temu Karol też uczy się, co mu wolno, a czego nie. Jedną z przykrych spraw, jakie nas ostatnio dotknęły jest brak pieniędzy na realizację projektu, którym były objęte dzieci autystyczne z okolic Przemyśla. Projekt został napisany przez Polskie Towarzystwo Walki z Kalectwem i od kilku miesięcy odbywały się zajęcia, bo wszyscy mieliśmy nadzieję, że zostanie zatwierdzony. Niestety, tak się jednak nie stało. Masę terapeutów pracowało przez ten okres za darmo, a nasze dzieci zostały z niczym. Dzieci miały mieć zapewnioną terapię logopedyczną, pedagogiczną, a my rodzice byliśmy objęci opieką psychologów i co dwa tygodnie uczestniczyliśmy w tzw. spotkaniach Grupy Wsparcia. Teraz jedyne wyjście to szukanie prywatnej terapii dla Karolka. Z Sylwkiem sprawa jest o wiele prostsza, bo korzysta z terapii opłacanej przez NFZ, a Karolkowi potrzeba o wiele bardziej specjalistycznej opieki. No właśnie, co do problemów z Pulpecikiem, to jeszcze jeden został: poranione i pogryzione palce. Zauważyłam, że oba paluszki wskazujące zarówno u prawej, jak i u lewe rączki są dwa razy grubsze, a dodatku z odciskami, dziurami i ranami. Gryzie je za każdym razem, kiedy jest zdenerwowany lub czymś podekscytowany. Miejmy nadzieję, że z wiekiem mu to przejdzie. Oby tylko, bo szkoda mi tych biednych, umęczonych paluszków. Do tego jeszcze pozostało mu chodzenie na golasa. Kiedy na polu jest ciepło, najpierw pozbywa się bucików, skarpetek, a potem z pupy lecą spodenki. Można kilkadziesiąt razy zakładać, a Karolek dokładnie tyle samo je ściągnie. Próbowaliśmy już nie raz. Jeszcze tylko muszę napisać, że Pulpecik uwielbia, kiedy poświęca mu się czas. Lubi zajęcia, czytanie bajeczki, oglądanie książeczek lub nawet zwykłe leżenie i przytulanie. Ma teraz dwie duże piłki, na których siada i skacze. To nawet dobrze, bo ciągle brzuszek rośnie, a do tego ciągle ma wilczy apetyt. Marzymy jeszcze o zakupie dużej trampoliny, która pewnie byłaby dla niego szczytem marzeń. Chociaż nie kosztuje ona nie wiadomo ile, bo około 500-600 złotych, na razie ciężko odłożyć jakiś grosz. A przed nami jeszcze turnus, na który musimy uskładać trochę pieniążków, i inne wydatki. Damy radę wszystkiemu. Żeby tylko zdrowie było, bo to jest najważniejsze. A prócz tego, to nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Kiedy ma się chore dzieci, człowiek potrafi nawet stanąć na głowie, żeby swoim pociechom zapewnić wszystko to, co mają inne dzieci. Myślę, że inni rodzice chorych dzieci się ze mną zgodzą. Któż jak nie oni, bardziej mnie rozumie.







5 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Tobą, człowiek chyba sam nie wie na ile go stać i ile potrafi zrobić jeśli chodzi o potrzeby i ratowanie zdrowia własnego dziecka.
    Pozdrawiamy ciepło i życzymy kolejnych sukcesów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy i wzajemnie, życzymy wszystkiego dobrego dla Was :) Pozdrawiamy i ślemy moc uścisków :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. super post Aguś ;-) ubawiłam się z tych filiżanek :) ma Karoluś pomysły :d

    OdpowiedzUsuń
  4. pisz pisz bo pieknie Ci to wychodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Aguś, staram się... i cieszę się, że niektórych nawet rozśmieszam. Z Karolkiem jest wesoło, nawet jeśli coś przeskrobie. A co do pomysłów, to owszem, tego mu nie brakuje, niestety :D :D :D Dobrze, że mam dla kogo pisać, bo to najważniejsze... Pozdrawiam cieplutko i mocno ściskam :) Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń