poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Uszko


Uszko…

Wreszcie wiosna, na którą tak długo wszyscy czekaliśmy. Wraz z tą upragnioną porą roku  wylęgły się wstrętne choróbska, u nas niestety także. Przez dwie ostatnie noce Karolek spał niespokojnie, budził się, płakał przez sen. Zasypiał dopiero  po zażyciu syropów przeciwbólowych. Byliśmy przekonani, że te bóle spowodowane są pojawieniem się nowych ząbków. Z niedzieli na poniedziałek obudził nas w nocy głośny płacz. Karolek wił się po całym łóżku i strasznie krzyczał. Przyciskał buzię do zagłówka, a potem siadał gwałtownie, patrząc na mnie rozpaczliwym wzrokiem, tak jak by prosił o pomóc. Szybko dostał leki przeciwbólowe, końską dawkę, bo wiedzieliśmy, że byle jaki syropek nic tu nie da. Ból był zbyt silny. Po upływie dwudziestu minut Karolek ani na chwilę nie przestawał płakać. Przysuwał się do mnie, ale nie pozwalał, żeby go dotknąć. Wtedy domyśliłam się, że przyczyną może być ucho. Może, ale nie musi…  Karolek często miał problemy z zapaleniem ucha. Przebieg choroby był zazwyczaj taki sam. Najpierw długi, kilkudniowy katar, potem kaszel, niespokojne noce i w końcu przeraźliwy płacz. Karolek to z reguły twardziel, bardzo rzadko coś go boli. To właśnie napawało mnie jeszcze większym strachem, lękiem przed tym, by nie przeoczyć poważnego problemu. Jednym z wielu objawów autyzmu u naszego Karolka, było m.in. to, że potrafił przewrócić się, nabić sobie dużego jak jajo i siwego, jak śliwka guza i nie uronić przy tym ani jednej łezki. Nie płakał nigdy w czasie przeziębień, grypy, przy wysokich gorączkach, ze spokojem znosił także bóle gardła. Ból ucha był już jednak ponad jego siły. Kilka osób przestrzegało nie i uczulało na to, żeby bacznie go obserwować. Pośród dzieci z autyzmem, zdarzały się już takie przypadki, że jakiś Brzdąc złamał rękę lub palec i ani nie jęknął. Dopiero po opuchnięciu okazywało się, że dziecko doznało jakiegoś urazu, czy uszczerbku na zdrowiu. Tacy właśnie są nasi mali autyści. Mając na uwadze to wszystko, zawsze się o niego boję. Płacz Karolka mnie przeraża, bo wyobrażam sobie, jak bardzo musi wtedy cierpieć. I tu pojawia się kolejne pytanie, co go boli? To są właśnie chwile, kiedy mam taki ogromny żal, że moje dziecko nie może mówić… mimo, że ma już przecież skończone siedem lat.  Wtedy czuję się taka bezradna, słaba, bezsilna wobec tego, co się dzieje. A co jeśli to nie ucho??? Przecież Karolek mi nie powie, nawet nie pokaże. Pojawiły się czarne myśli „…a jeśli to brzuszek”, „może zapalenie wyrostka”, „co będzie jak wyrostek pęknie? Można nawet umrzeć”, „a jeśli to ząbek tak go strasznie boli?”. Setki pytań, na które nie znałam odpowiedzi, nie pozwoliły nam spokojnie spać, mimo tego, że ból już odrobinę ustawał. Ubraliśmy się szybko, potem Karolka i pojechaliśmy na pogotowie. Dochodziła prawie północ, więc Karolek zmęczony bólem przysypiał w samochodzie. Pogotowie powitał strachem i płaczem. Po tym stresie kolejny, bo odesłano nas do drugiego szpitala w mieście, ponieważ lekarze nie mieli czym zbadać ucha. Tam dalej te same procedury, zapisywanie danych, badanie i kolejny koszmar dla (i tak już wystarczająco cierpiącego) Karolka. Na szczęście sprzęt był i potwierdziły się nasze przypuszczenia: zapalenie prawego ucha. Po zakupieniu leków wróciliśmy wreszcie do domu. Była godzina druga w nocy. Teraz cierpliwie kurujemy się. Leki szybko zadziałały, Karolek spokojnie przesypia całą noc. Śpi, jak mały niemowlaczek…… bo dla mnie przecież nim jest. Wszystkie mamy mając niemowlę muszą domyślać się przez ten okres tego, czego ja przy Karolku będę domyślała się całe życie: co go boli? czego chce? czy jest mu dobrze? czy nie jest smutny? dlaczego płacze? I setki innych pytań, na które mi nie odpowie. Muszę jako jego matka, wybadać to sama. Czy moje odpowiedzi będą trafne? Nie wiem… Ale muszę być czujna, żeby nie przegapić czegoś ważnego, jakiegoś niepokojącego sygnału, by nie stało się nic strasznego. Na tym kończę te swoje żale i lamenty. Teraz trzeba zdrowieć, bo w czwartek mamy pierwszą godzinę hipoterapii. Nie możemy się już doczekać, a szczególnie Sylwuś, który uwielbia konie. Poza kotami oczywiście, które zawsze zajmowały i będą zajmować u niego pierwsze miejsce na liście tych najukochańszych zwierzątek. Co do Karolka to się bardzo obawiamy…..o konia, czy da radę. Korri jakoś przechodzi przez jego wybryki i „tortury”, w ostateczności to go trochę złapie ząbkami, żeby dać do zrozumienie, że nie podoba jej się taka zabawa. A koń, jak się biedny obroni przed naszym małym rozbójnikiem??? Może nie będzie tak źle, miejmy nadzieję. Trzymajcie kciuki za nas w czwartek…. i za konia :))))


2 komentarze:

  1. będzie dobrze konie to bardzo mądre zwierzęta o naprawdę imponującym instynkcie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że jakoś będzie ;) Ciekawi mnie Karolka reakcja na konia... Napiszę jak było :) Buziaczki Małgosia :)

      Usuń