czwartek, 7 marca 2013

Miłość

Miłość…


Wreszcie post o tym, co tak naprawdę w życiu najważniejsze. Jest wiele definicji miłości. Ja zawsze kierowałam się jedną, tą najprostszą, jaką znam „Miłość to zapominanie o sobie dla drugiego człowieka”.  Zaraz za tą była następna „Nie kocha się za coś, kocha się pomimo wszystko”.  Życie płata nam różne figle i czasami coś, co wydawało nam się takie prawdziwe i oczywiste, nagle traci swój pierwotny sens. Czy ja zapominam o sobie dla Karolka? Nie, przeciwnie! Od kiedy wiem na co jest chory i jak wiele czasu trzeba mu poświęcać, ja dbam nie tylko o niego, ale przede wszystkim o siebie. Mam obsesję na punkcie swojego zdrowia. Nie denerwuję się bez potrzeby, zdrowo jem, wysypiam się ile potrzebuję. Prawdziwa ze mnie egoistka. Panicznie boję się o siebie,  o swoje siły i zdrowie. Cel tego mojego egoizmu jest jeden, chcę by Karolek jak najdłużej miał nas rodziców. Nie wyobrażam sobie, co będzie, gdy kiedyś zostawimy go samego. Przecież kiedyś ta chwila przyjdzie, a on nie jest w stanie samodzielnie dać sobie radę, mimo że go do tego ciągle przygotowujemy. Na szczęście z moją psychiką jest wszystko w porządku, ponieważ to problemy wielu rodziców mających autystyczne dzieci. Troska o ich przyszłość jest tym, co spędza nam sen z powiek. Zdrowe dzieci zawsze jakoś sobie dadzą radę w tym okrutnym świecie, a mój Karolek? On jest zupełnie bezbronny, niezaradny, skazany na opiekę i troskę drugiego człowieka. Czy kocham go pomimo wszystko? Tak, oczywiście! Jednak najbardziej za to, jaki jest. Wiele razy zadawałam sobie pytanie, czy kochałabym go tak samo, gdyby był zdrowym dzieckiem. Trudno mi to nawet sobie wyobrazić. On jest dla mnie WSZYSTKIM. Nie można nie kochać dziecka, które całymi dniami mnie potrzebuje, które bierze moją rękę i nią pokazuje, gdy czegoś chce, które dotyka mi twarzy rączkami i palcami otwiera usta, kiedy chce by mu coś zaśpiewać oraz gramoli się na mnie, gdy układa się do snu, a potem obejmuje i ściska tak, że nie mogę się ruszyć. I ta jego radość, kiedy mnie widzi. Zawsze kiedy przyjeżdżał pod moje miejsce pracy, śmiał się na cały głos jak  mnie zobaczył i skakał po siedzeniu z uciechy. To cudowne mieć dla kogo żyć, a jednocześnie takie odpowiedzialne i każdego dnia pełne obaw o tego „kogoś”. Gdyby nie on, nie mam pojęcia jakim byłabym człowiekiem. Jego choroba bardzo mnie zmieniła, na plus oczywiście. Może gdyby nie Karolek, miałabym teraz serce z kamienia, myślałabym tylko o pieniądzach, sukcesach i o własnej wygodzie. A ja mam gdzieś pieniądze, wygodne życie i sukcesy. Pracuję nad sobą, szlifuję to, co wewnętrzne, swój charakter.  Myślę, że jest całkiem nieźle. Staram się być po prostu dobrym i wrażliwym człowiekiem. Czasem mi wychodzi, a czasami nie. Mam zalety, także wady, ale tych drugich myślę, że mniej. Mój maleńki Skarb to sprawia, że taka jestem, dla niego chcę być lepsza, bo on zasługuje na dobrych rodziców. Tak bardzo został już pokrzywdzony przez los. Zasługuje na wszystko co najlepsze z naszej strony. Kiedy piszę ten post Karolek śpi smacznie wtulony we mnie i cichutko chrapie. Jest taki cieplutki i kochany. W takich chwilach czuję, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Bo jestem przecież… 

5 komentarzy:

  1. Agnieszko, to piękne, co piszesz, to wspaniałe, że tak na to patrzysz. Mam znajomych, którzy mają Bartusia, cudownego chłopczyka z autyzmem - oni mówią to samo, co Ty. Może faktycznie takie przeżycia czynią człowieka mądrzejszym i lepszym. Wszystkiego dobrego Wam życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu za miłe, ciepłe słowa. Karolek jest dla mnie wszystkim, tak jak pewnie dla Twoich znajomych Bartuś. Takie przeżycia to przede wszystkim lekcja pokory, a w dzisiejszych czasach to już niezwykle rzadka cecha, niestety :( Dziękuję Aniu, że tu czasami zaglądasz. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i wzajemnie życzę wszystkiego, co najlepsze :)

      Usuń
  2. Pani Agnieszki czytając to naprawdę sie wzruszyła. Te słowa co pani pisze to prosto z serca. Każda matka kocha swoje dziecko. Naprawdę pania podziwiam i szanuje piękne sloawa...

    OdpowiedzUsuń